ŁUKASZ WARZECHA: Pana książka "Fałszywy alarm" jest w Polsce często przywoływana w dyskusjach o polityce klimatycznej. Czym jest tytułowy alarm i dlaczego jest fałszywy?
BJØRN LOMBORG: Globalne ocieplenie ma miejsce, powoduje je człowiek, powinniśmy się tym zajmować. Zatem nie to jest fałszywe. Fałszywe jest mniemanie, że to koniec świata, jak twierdzi wiele osób na Zachodzie. Niedawny sondaż OECD pokazał, że 60 proc. ludzi w bogatej części globu uważa, że niezajmowanie się globalnym ociepleniem doprowadzi do końca rodzaju ludzkiego. Tylko że takiej tezy nie znajdziemy w liczących 4 tys. stron raportach Międzyrządowego Panelu do spraw Zmian Klimatu (IPCC). Przeczytamy tam, że, owszem, jest problem, ale nie nadchodzi armagedon. To zasadnicza różnica, bo jeśli uważamy, że dany problem może doprowadzić do końca świata, to będziemy gotowi zrobić absolutnie wszystko i wydać każde pieniądze na jego rozwiązanie. Jeśli natomiast jest to jeden problem z wielu, to, owszem, należy go rozwiązać, ale w przemyślany i rozsądny sposób. A przecież na świecie jest wiele innych wyzwań – o tym jest moja nowa książka: "Naprawa świata w 12 krokach". Jeżeli skupimy się wyłącznie na klimacie, to stworzymy złą politykę klimatyczną, a na dodatek stracimy z oczu inne ważne zagadnienia. Wydamy dziesiątki czy nawet setki bilionów dolarów na walkę o klimat, a na pozostałe kwestie nic nam już nie zostanie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.