"To nie ustawa za jedną, czy drugą partią. To ustawa za samorządem, by się wspólnoty lokalne same rządziły. Czyli wprost – za mieszkańcami" – napisał Kosiniak-Kamysz na platformie X. Według niego to mieszkańcy powinni decydować o swoich małych ojczyznach "bez ograniczeń" – tak, jak wybierają radnych.
"Każdy wójt, burmistrz i prezydent jest poddawany DEMOKRATYCZNEJ ocenie. Jeśli jest dobry, skuteczny i sprawny, to uzyska reelekcję. Jeśli nie, to może zostać odwołany nawet po roku swojej pierwszej kadencji. Niech decydują mieszkańcy! Nie ma powodu by sztucznie im tę możliwość odbierać. Nie ma żadnego powodu, by przy stoliku w Warszawie decydować, kogo mogą lub nie mogą wybierać mieszkańcy Wyszkowa, Zduńskiej Woli, Giżycka czy Dobczyc" – argumentuje szef ludowców.
Kosiniak-Kamysz o projekcie ustawy
Dalej pisze, że w ostatnich wyborach samorządowych ponad 30 proc. włodarzy miast i gmin zostało zmienionych w wyniku wyborów. "Niektórzy po czwartej, inni po swojej pierwszej kadencji. W ostatnich wyborach parlamentarnych zmieniło się 20 proc. posłów. I gdzie jest zabetonowanie?" – pyta.
Jego zdaniem wszyscy powołują się na konstytucję, podczas gdy jej zapisy trzeba po prostu stosować. "Nie ma w niej żadnego ograniczenia biernego prawa wyborczego. Kadencyjność prezydenta jest w ustawie zasadniczej jasno określona. Samorządowców nie. Niech wspólnoty lokalne decyduje o sobie same!" – podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Dwukadencyjność w samorządach
Dwukadencyjność w samorządach to zasada ograniczająca możliwość pełnienia określonej funkcji (np. wójta, burmistrza czy prezydenta miasta) do dwóch kadencji. Oznacza to, że ta sama osoba może być wybierana na stanowisko maksymalnie dwa razy z rzędu, czyli na okres 10 lat.
W Polsce zasada dwukadencyjności została wprowadzona ustawą w 2018 r. za rządów PiS. Pierwsze kadencje liczone według nowych zasad rozpoczęły się od wyborów samorządowych w 2018 r.
W 2024 r. część samorządowców mogła być wybrana na drugą kadencję. W 2029 r. ci sami nie będą mogli kandydować na trzecią kadencję (jeśli sprawowali urząd przez dwie kadencje z rzędu). Dotyczy to m.in. prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.
Dobre czy złe rozwiązanie?
Zwolennicy dwukadencyjności argumentują, że to ograniczenie długotrwałego sprawowania władzy przez jedną osobę, zapobieganie klientelizmowi i nadużywaniu urzędu oraz zwiększenie rotacji władzy lokalnej i szans dla nowych kandydatów.
Przeciwnicy tego rozwiązania wskazują m.in. na utratę doświadczonych liderów (kogoś, kto zna lokalne realia i działa sprawnie), brak ciągłości polityki (zmiana priorytetów, przerwanie długoterminowych projektów) czy możliwość obchodzenia przepisów (burmistrz ustępuje, a realną władzę sprawuje z tylnego fotela jako doradca lub przez następcę).
Czytaj też:
Zandberg o propozycji PSL: Prędzej mi ręka uschnie, niż za tym zagłosuję
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.