Na ujawnienie przez wdowę po gen. Kiszczaku zasobu dokumentów zebranych przez męża, zawierających oryginały uważanych dotąd za zniszczone donosów Lecha Wałęsy jako TW „Bolka”, środowisko „Gazety Wyborczej” odpowiedziało ogłoszeniem akcji „Solidarni z Lechem”. W chwili, gdy zamykaliśmy numer, nie wyjaśniono jeszcze, na czym ta akcja ma polegać. Może redaktorzy i czytelnicy gazety będą nosić znaczki z napisem: „Je suis Bolek” albo z tą samą przewrotną radością, z jaką nazywają siebie „najgorszym sortem Polaków”, będą chwalić się: „Jestem konfidentem” czy „Też kapowałbym na kolegów z pracy”? Albo z entuzjazmem odkurzą orwellowskie: „Prawda jest kłamstwem, kłamstwo jest prawdą”? Na razie akcja polega głównie na wpisach na Facebooku i forum internetowym gazety, w których znacznie silniej niż solidarność z Wałęsą artykułowane jest przekonanie, że to na pewno znienawidzony „kurdupel” stoi i za IPN, i za panią Kiszczakową, a w każ- dym razie, że to on się teraz cieszy.
Kto pamięta początki „Gazety Wyborczej”, odebranie jej przez Wałęsę znaczka Solidarności i czasy „wojny na górze”, kiedy to właśnie Wałęsa był dla środowiska znienawidzonym „kurduplem”, zagrożeniem dla demokracji, protektorem państwa wyznaniowego, antysemitą i małym Mussolinim, ten słyszy chichot historii. To naprawdę gazeta Adama Michnika kładzie się dziś Rejtanem w obronie oczywistych matactw i kłamstw Wałęsy? (...)