• Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Klasyka od nowa

Dodano: 
Uroczysta premiera filmu „Chłopi”
Uroczysta premiera filmu „Chłopi” Źródło:PAP / Albert Zawada
„Chłopi”, „Znachor”, „Dewajtis” – literackie przeboje sprzed stulecia okazują się lepszym materiałem na scenariusze filmów i seriali od pojękiwań autorów współczesnych.

Po co nam klasycy? Kto pamięta wiersz Zbigniewa Herberta, ten wie, że po to, by tematem sztuki nie była „mała rozbita dusza z wielkim żalem nad sobą” i aby to, co po nas zostanie, nie było „jak płacz kochanków w małym brudnym hotelu kiedy świtają tapety”. Odwoływał się polski poeta do wielkiej, nieśmiertelnej klasyki, do mądrości i moralnej prostoty dzieł antyku. Italo Calvino w książce „Po co czytać klasyków” wymieniał liczne i ważne powody, by na koniec stwierdzić po prostu, że „jedyny powód, jaki można tu podać, jest taki, że lepiej jest czytać klasyków niż ich nie czytać”. I też zaczynał od antyku, od Homera, Ksenofonta, Owidiusza. Ale przypominał też Roberta Louisa Stevensona, bo literatura popularna również ma swoich klasyków i również często do niej wracamy.

A jednak niezbędni

Dziś klasykę częściej się ogląda, niż czyta, bo taka jest natura epoki mediów obrazkowych. Francuzi nieustannie wracają w kinie i telewizji do Balzaca i Dumasa, Anglicy bez końca powtarzają Dickensa w formie serialowej lub filmowej. W Polsce kłopot, bo po 1989 r. jednym marzyło się, że będziemy bliżej świata, jeśli spróbujemy swoimi kryminałami i komediami podrabiać Hollywood, a klasyków – także tych literatury niekiedy bardzo, bardzo popularnej – ogłoszono niemodnymi, nieważnymi, przebrzmiałymi. A jednak do czegoś są niezbędni. I oto w minionych tygodniach spotykają się na ekranach małych i dużych trzy przedsięwzięcia, które na różne sposoby i w różnym celu wracają do skarbnicy literatury sprzed niemal stu lat, a czasem i więcej. Wspominałem tydzień temu o światowym sukcesie nowej wersji „Znachora” wyprodukowanej przez Netflix, zachowującej klimat prozy Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Dwumilionową widownię zbiera każdy odcinek serialu „Dewajtis”, opartego na jednej z najsłynniejszych powieści Marii Rodziewiczówny. I mamy wreszcie nową kinową wersję „Chłopów” wedle słynnej powieści Władysława Reymonta, za którą w 1924 r. pisarz otrzymał Literacką Nagrodę Nobla. „Chłopi” to także tegoroczny polski kandydat do Oscara – nie bez szans, jak mniemam, bo rzecz jest oryginalna wizualnie, świetnie zagrana i będzie zrozumiała pod każdą szerokością geograficzną dokładnie z tych powodów, dla których wielu krytykuje ten film w Polsce. Pojawiają się bowiem głosy jednych, że uwspółcześniono przesłanie z Reymonta, czyniąc je odpowiednim dla wymogów współczesnych obsesji ideowych Hollywood (feminizm, klasizm, nietolerancja). A jednocześnie inni mają pretensje, że to cepelia na eksport.

Cały artykuł dostępny jest w 43/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także