Jako wróg pod każdym względem przodującego ustroju zamykany był do więzień i wyrzucany z pracy, jak się tylko w jakiejś udało mu zaczepić. Nauczył się więc zbierać sosnowe szyszki na nasiona i łażąc po drzewach (30-metrowych!) w ciągu dwóch dni zarabiał tyle, ile w instytucie naukowym przez miesiąc. W końcu wyniósł się z Warszawy na Mazury, by wraz z żoną hodować pszczoły. Po drodze – między 1968 a 1984 r. – napisał kilkadziesiąt piosenek. Fenomenalnych.
„Jan Krzysztof Kelus był prawdziwym twórcą pieśni wolności w czasie niewoli – mówił o nim Marek Nowakowski. – Pamiętam konspiracyjną atmosferę nagrywania kasety z jego piosenkami i moimi opowiadaniami z »Raportu o stanie wojennym«, które czytał Emilian Kamiński. Była to zima 1982 r. i za oknem widać było żołnierzy grzejących się przy koksowym piecyku. Pomieszczenie wypełniał głos Jana Kelusa: celne słowa jego piosenek, dramatyzm i humor zarazem”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.