Czterdzieści lat po przedwczesnej śmierci Janusza A. Zajdla (odszedł 19 lipca 1985 r.) wracam do jego powieści i opowiadań. I polecam to innym.
Niesłusznie szufladkowany jako autor fantastyki aluzyjnej, nazbyt uwikłanej w demaskowanie PRL poprzez nakładanie nań masek społeczeństw wyimaginowanych, był Zajdel w istocie pisarzem nie mniej współczesnym od Tadeusza Konwickiego czy Marka Nowakowskiego. Tak, wybrał inną formę wypowiedzi: fantastykę, jednak sednem tego, nad czym się zastanawiał, była kwestia: „Czy można wyjść z sytuacji bez wyjścia?”. Gdy czytaliśmy socjologiczne analizy rozdzielone po książkach „Wyjście z cienia”, „Limes inferior”, „Paradyzja” i „Cała prawda o planecie Ksi”, wydawało się, że komunizm trwał będzie jeszcze długo. I że wyjścia nie ma, bo sytuacja geopolityczna, bo potęga Sowietów, bo po 1981 r. naród, zamiast podnosić się z kolan, grzęźnie w beznadziei. Zajdel pytał: Co dalej?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
