Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński przekazał podczas wczorajszej konferencji prasowej w poniedziałek, że na przełomie sierpnia i września doszło do 9 400 prób nielegalnego przekroczenia polskiej granicy, z czego 8 200 zostało udaremnionych przez funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy.
Podczas konferencji zaprezentowano również zdjęcia, wśród których znalazły się materiały pochodzące od migrantów, przedstawiające m.in. wykorzystywanie seksualne zwierząt, pedofilię, a także egzekucje. – Niektóre ze zdjęć, które państwu dziś pokazaliśmy, są drastyczne. Wskazują, że mamy do czynienia z osobami, które mają powiązania z grupami przestępczymi czy z zaburzeniami seksualnymi. Podkreślam: mówimy o faktach, nie stygmatyzujemy żadnego środowiska – zaznaczył minister.
Szokujące zdjęcia w TVP
Na polityków spadła krytyka za pokazania tak drastycznych zdjęć na konferencji prasowej. Niektórzy komentatorzy i politycy zwracali uwagę, że wystarczyło poinformować opinię publiczną o ich istnieniu.
Zdjęcia zostały ponownie wykorzystane w dzisiejszym programie "Jedziemy". Będący gościem TVP Marek Jakubiak stwierdził, że nie było konieczne emitowanie tych obrazów. – Wystarczyło tylko powiedzieć, bo obrzydliwe to zdjęcie było – ocenił.
– Przypomnijmy, tego rodzaju informacje docierały do dziennikarzy. Że takie treści znajdują się w telefonach ludzi, którzy są tu wysyłani przez granicę ze ZBiR-em. Ale co innego usłyszeć, nawet od innych dziennikarzy, którzy taką wiedzę mają, a co innego zobaczyć – mówił Michał Rachoń.
Prowadzący TVP bronił tej decyzji, argumentując, że szokujące materiały dotyczą osób, które chciały forsować polskie granice. – Niezależnie, jak szokujące są to zdjęcia i materiały, są to zdjęcia i materiały, które odnalezione zostały u osób, które próbowały nielegalnie dostać się do Polski. Należy o tym pamiętać, niezależnie jak bardzo szokujące jest to, czego się dowiedzieliśmy i co zobaczyliśmy – podkreślał Rachoń.
Czytaj też:
Kamiński: Łukaszenka nigdy by sobie na to nie pozwoliłCzytaj też:
"Żeby można było to nagrać". Polko o białoruskich prowokacjach