W „wielonurtowej” ponoć Platformie Obywtaelskiej nie ma miejsca dla ludzi takich jak wiceminister Michał Królikowski. Nikt mu nie odmawia kompetencji – bo mając zaledwie 36 lat jest już doktorem habilitowanym i wykładowcą akademickim, był szefem Biura Analiz Sejmowych, oraz pracował naukowo na trzech zachodnioeuropejskich uniwersytetach. Nie ma dla niego miejsca, bo ma nieodpowiednie poglądy. I nie chodzi o poglądy polityczne, bo o tych nic nie wiemy, gdyż wiceminister publicznie ich nigdy nie artykułował. Fachowiec, ale niestety katolik. I to praktykujący, o zgrozo świecki brat zakonu benedyktynów.
W sprawie Królikowskiego widać wszystkie mechanizmy propagandowe opisane kiedyś w książce Vladimira Volkoffa „Montaż”. Uruchomiona została medialna orkiestra. Jedni jej uczestnicy twardo żądają dymisji wiceministra, inni grzmią o naruszeniu standardów neutralnego ponoć światopoglądowo państwa, inni zadają tylko niewinne pytania, czy osoba z takimi poglądami ma prawo być urzędnikiem państwowym. Takich pytań nie stawiano Magdalenie Środzie, gdy pełniła ważniejsze stanowisko w rządzie Leszka Millera. Nie są też stawiane w przypadku Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, mimo, że jej wypowiedzi i teksty (choćby na blogu) pod adresem duchownych katolickich są dalekie od neutralności. To oczywiście eufemizm – są po prostu agresywne. Konstytucyjnym ministrem jest Joanna Kluzik-Rostkowska, która wykraczając poza granice swoich kompetencji też daje publicznie wyraz swoim negatywnym emocjom, które budzą w niej katolicy.
Medialna orkiestra przemilcza wypowiedzi niewygodne. Takie jak rzecznika klubu parlamentarnego PO Pawła Olszewskiego, który niedawno w radiu Tok FM potępiał biskupa Pieronka za to, że ten śmiał skrytykować świat polityki za wywoływanie konfliktów i dzielenie społeczeństwa (nawiasem – biskup na nikogo nie wskazał, dzielił winę po równo). Olszewski mówił o „opętanych ideologią gender” hierarchach, którzy na dodatek „całkowicie oderwali się od rzeczywistości”.
To język nawet nie SLD, co bardziej Ruchu Palikota. Ale nie ma co wyrzekać na Platformę, bo jej przedstawiciele – tacy jak Olszewski, czy żądający głowy Królikowskiego Andrzej Halicki – na szczęście kierują się koniunkturalizmem. Tak, na szczęście. Bo znaczy to, że katolicka i konserwatywna opinia publiczna swoim głośno wyrażonym niezadowoleniem jest w stanie obronić wiceministra Królikowskiego. Jego obrona jest obroną podstawowych wartości demokratycznych, tak aby miliony obywateli – z tego powodu, że są katolikami czy tylko konserwatystami – nie stało się ludźmi drugiej kategorii we własnym kraju. Bo na odwołaniu Królikowskiego się nie skończy. Potem przyjdzie czas na głowę jego szefa, Marka Biernackiego. A potem … lista żądań oszalałych z katofobii antyklerykałów niestety jest nieskończona.