W najnowszej analizie opublikowanej na Twitterze Instytut Studiów nad Wojną podał, że Władimir Putin ogłosił w piątek zakończenie w przeciągu ok. dwóch tygodni trwającej obecnie "częściowej mobilizacji". W tym samym czasie zacznie się "odroczony wcześniej jesienny pobór". ISW przypomina, że Putin wcześniej przełożył pobór z 1 października na 1 listopada, prawdopodobnie dlatego, że komisje uzupełnień zajęte były mobilizacją. "Putin chce więc zapewne zatrzymać albo zakończyć swoją częściową mobilizację, aby uwolnić zasoby biurokratyczne na rzecz poboru" – wskazuje think-tank.
Przypomnijmy, że ogłoszona we wrześniu mobilizacja, określana przez władze na Kremlu jako "częściowa", zakładała wcielenie do armii ok. 300 tys. osób.
ISW zaznacza, że jesienny pobór przewiduje powołanie 120 tys. mężczyzn w Rosji, ale aneksja okupowanych obszarów Ukrainy "zmienia metodę obliczania". "Podczas gdy prawo rosyjskie nie zezwala na wysyłanie żołnierzy poborowych za granicę, to Moskwa uważa teraz tereny okupowane za swoje terytoria, a więc legalizuje użycie poborowych na linii frontu" – ocenia instytucja.
Jednocześnie niezależny kanał na Telegramie "Możem Objasnit" podał w piątek, że "mobilizacja na wojnę z Ukrainą przybiera w Rosji coraz brutalniejszy charakter. W Moskwie masowo powoływani są na front pracownicy firm budowlanych, a wezwania do armii wręcza się nawet na stacjach metra".
Białoruś wejdzie do wojny?
W dalszej części analizy ISW powątpiewa, czy Alaksandr Łukaszenka przystąpi do wojny po stronie Rosji. Według analityków stworzyłoby to "zagrożenie dla zdolności jego reżimu do utrzymania się", ponadto jakość armii białoruskiej jest niska.
Oceniono, że Moskwa "prawdopodobnie używa jako oręża obaw o dołączenie się Białorusi do wojny – po to, by przykuć oddziały ukraińskie do granicy ukraińsko-białoruskiej".
Czytaj też:
Zełenski: Rosja czuje już atmosferę swojej porażki