Prokuratorzy IPN sprawdzają, czy do amerykańskiego Archiwum Instytutu Hoovera trafiły dokumenty, które zgodnie z prawem powinny znaleźć się w zasobach polskiej instytucji.
– W oparciu o doniesienia medialne nie sposób rozstrzygnąć, jakie dokładnie dokumenty, z omawianego zakresu, znajdują się w Archiwum Instytutu Hoovera, ani też w jakim czasie i przez kogo poszczególne dokumenty zostały przekazane – powiedział "Naszemu Dziennikowi" prokuratur Robert Janicki z pionu śledczego IPN.
Instytut chce sprawdzić m.in., jakie dokumenty i w jakim czasie przekazali za ocean Czesław Kiszczak oraz jego żona Maria Kiszczak, i czy w Archiwum Hoovera znajdują się inne dokumenty organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego, kiedy zostały przekazane i przez kogo.
"Po naradzie kierownictwa pionu śledczego IPN zapadła decyzja o przebadaniu akt w Archiwum Hoovera w Kalifornii, aby ustalić, czy są tam dokumenty, które powinny być w zasobach Instytutu" – czytamy w gazecie.
Prokuratur Janicki poinformował "Nasz Dziennik", że specjaliści z IPN przeprowadzą w Archiwum Instytutu Hoovera kwerendę w celu ustalenia, jakie dokumenty podlegające obowiązkowemu przekazaniu do zasobu archiwalnego Instytutu. Równoległe czynności mają być prowadzone w kraju. Zaplanowano m.in. przesłuchania świadków.
Przypomnijmy, że redakcje "Rzeczpospolitej" i Polskiego Radia poinformowały w grudniu 2018 r., że w Hoover Institution Library & Archives w Stanford w USA odnaleziono nieznane dotąd dokumenty, notatki i zdjęcia należące do Kiszczaka. Dziennikarze opublikowali już m.in. korespondencję generała z Lechem Wałęsą, Lechem Kaczyńskim i Adamem Michnikiem.
Swoje odkrycie "Rz" i PR nazwały "Kiszczak Papers".
Czytaj też:
Jak Maria Kiszczak sprzedała archiwum męża. Dyrektor Trójki ujawnia szczegóły