Przez lata nikt nie rozumiał, dlaczego Platformie, cokolwiek by zrobiła, nie spada. Teraz zaczęło spadać i też nikt nie rozumie dlaczego.
Rafał A. Ziemkiewicz
Ja rozumiem i opisałem to już przed laty, używając słowa klucza „polactwo”. Otóż nie jesteśmy społeczeństwem obywatelskim. Takim, w którym ludzie są zorganizowani na różne sposoby, znają wspólne interesy i mają chęć oraz narzędzia, aby się o nie upominać na bieżąco. W którym, jeśli im się coś nie podoba, z punktu reagują i władza musi to brać pod uwagę.
My w Polsce, choć wysyp referendów i innych antytuskowych inicjatyw społecznych w ostatnich miesiącach zwiastuje zmianę, pozostajemy wciąż społeczeństwem pańszczyźnianym – każdy postrzega siebie osobno i swoją grę w minimaks z władzą (minimum jej dać, maksimum wyciągnąć) toczy wciąż tak samo, jak na folwarku chłop pańszczyźniany z dziedzicem i jego ekonomami – w pojedynkę. Pańszczyźniany ma tu niewielkie atuty. Jeśli mu się uda, to „stanie w polu, w lemiesz klekce”, wywijając się od powinności jak się da, ukradnie – będzie cwany, to na swoje wyjdzie. Ale otwarty bunt nie przychodzi mu do głowy, nawet nie ze strachu przed „gąsiorem”, tylko z niewiary w sens sprzeciwu.
W społeczeństwie obywatelskim reakcja jest natychmiastowa. Gdyby Szwedowi czy Niemcowi powiedziano, żeby do odprawy na lotnisku stawiał się dwie godziny wcześniej, bo ktoś odpowiedzialny schrzanił sprawę z kontrolą, ten natychmiast ruszyłby wymusić ukaranie odpowiedzialnych za skandal. Polak poklnie, ponarzeka, ale jeśli chce na wakacje, to się zerwie te dwie godziny wcześniej, no bo „co zrobisz?”. Tak samo z kolejkami do lekarza, fotoradarami i ze wszystkim.
Dlatego wydaje się, że można z tymi Polakami zrobić bezkarnie wszystko. Świat patrzy i nie może się nadziwić – Tusk podniósł wiek emerytalny i nic, zabiera ulgi podatkowe i nic, u nas byłaby rewolucja! Jednak to mylne wrażenie. Złość, nie znajdując bieżącego rozładowania, się kumuluje. Dziedzicowi „się zbiera”, aż nagle z byle powodu wykipi. I już żeby nie wiem co, dziedzic musi oberwać. Dłoń szuka kłonicy i znajduje ją w plebiscycie zwanym wyborami oraz jego namiastce – sondażu.
A kiedy już raz przyszło pańszczyźnianym do głów, że dziedzica można kopnąć, jest po nim. Tusk do łask nie wróci, choćby nie wiem co. Układ musi postawić na kogoś innego.