Samolot, czyli kosztowna polityka wschodnia

Samolot, czyli kosztowna polityka wschodnia

Dodano: 
Samolot linii Ryanair, zdjęcie ilustracyjne
Samolot linii Ryanair, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Flickr / Jeroen Stroes Aviation Photography / CC BY 2.0
24 maja, dzień 448. Wpis nr 437 | Wszędzie tylko samolot i samolot. Nie chciałem się przyłączać, bo wszyscy wszystko powiedzieli, ale każdy jakoś z pozycji plemiennych. Dla mnie to dalszy ciąg znaków, o których pisałem. Także w tym „Dzienniku”.

O Białorusi pisałem już kilka razy jako przykładzie klęski naszej polityki wschodniej. Po 1989 roku zdecydowaliśmy się ją robić via nasi zachodni sojusznicy. Nie wiadomo dlaczego myśleliśmy, że jak ją będziemy robić w grupie silniejszych, to osiągniemy nasze cele. W ten sposób pozbawiliśmy się podmiotowości w swoim regionie, nie jako państwo predystynowane do roli lidera Europy Środkowo-wschodniej (bo to mrzonki na rękę Putina), ale jako może jedyne, które widzi w integracji krajów regionu drogę do utrzymania ich suwerenności. W ten sposób okazało się wkrótce, że gramy w jednej drużynie, ale cele członków zespołu nie muszą być tożsame z celami naszej racji stanu (jeżeli takowa w ogóle została u nas sformułowana w III RP).

No i teraz wybuchła ta cała afera z samolotem na trasie Ateny-Wilno, właściwie piracko porwanym nad terytorium Białorusi. Samolot został sprowadzony na ziemię w asyście białoruskiego MIG-a, z groźbą zestrzelenia z powodu rzekomego zagrożenia terrorystycznego. Po wylądowaniu w Mińsku odcedzono z pasażerów dwoje ludzi – Romana Protasiewicza i jego partnerkę Sofię Sapegę (obywatelkę Rosji) – i zatrzymano. Protasiewicz jest znanym blogerem krytykującym reżym Łukaszenki.

Fałszywy alarm bombowy

I zaczął się cyrk. Ja pamiętam film „Białe noce”, w którym lecący nad Rosją samolot z uciekinierem z ZSRR, tancerzem Barysznikowem, musiał awaryjnie lądować w Sowietach. Barysznikow został natychmiast aresztowany, ale to była awaria samolotu. W przypadek dotyczący Protasiewicza nie wierzy chyba nikt, zwłaszcza, że białoruskie służby podały, że powodem sprowadzenia samolotu na białoruską ziemię był email od… Hamasu, że wysadzi samolot w proteście przeciwko poparciu Izraela przez Unię Europejską. Co prawda w tym konflikcie właśnie zawieszono walki, zaś Unia nigdy w nim nie poparła Izraela, ale to nie jest ważne. Wydaje mi się, że chodzi o ostentację takich działań. Nawet nie udajemy, że to była obiektywna konieczność. Po prostu ustrzeliliśmy ptaszka co po naszym niebie lata. Niech nie tylko ptaszki, ale i wszyscy inni widzą, że nasze ręce długie.

Ale ten ptaszek to polski samolot. Co prawda w służbie irlandzkiego Ryanaira, ale nasz. A więc ruszyły tryby wojny polsko-polskiej. Opozycja rzuciła się do gardeł PiS-u, wszak polityka totalnego antyPiS-u w genach zobowiązuje. Dochodzi już do absurdów, jakby odpowiedzialny za bezpieczeństwo Jarosław Kaczyński siedział za sterami, już nie tyle pasażerskiego Ryanaira, ale białoruskiego MIG-a. Ja wiem, że – jak pisałem – z polską polityką wschodnią nie jest najlepiej. Ale jaki mamy wpływ na tego rodzaju grube prowokacje? Dopiero to, jak teraz zareagujemy będzie naszym realnym testem prawdziwych chęci i możliwości. Porwano przecież gościa, któremu Polska udzieliła azylu politycznego, jesteśmy więc krajem odpowiedzialnym za niego, zwłaszcza w obliczu jego opresora.

Rosja, Putin i Nord Stream

A sprawa, moim zdaniem, jest ewidentna. Bez Rosjan ani by tego Łukaszenka logistycznie nie mógł wykonać, ani nie śmiałby tego zrobić, bez międzynarodowego „krycia” ze strony Kremla. Wydaje się, że ostatnie harce w naszym regionie wynikają z jednego: potrumpowskiego resetu w stosunkach Rosja-USA. Putin rozgrywa Stany jak chce, być może mając je za zakładnika swojej neutralności w narastającym konflikcie USA-Chiny. Rozegrał jak chciał sprawę z Nord Streamem II, eskalując militarne napięcie z Ukrainą. I Biden się cofnął.

Ale to nie z Kremlem. Każdy objaw słabości drugiej strony nie prowadzi w rosyjskiej doktrynie do zatrzymania się w momencie nowej równowagi. Rosja zawsze zaraz potem robi następny eskalujący ruch, wciskając nogę w zdawałoby się zamknięte drzwi nowego konfliktu. Tak i teraz.

Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz? Ale jest jeszcze przecież Unia. Samolot był kraju członkowskiego, leciał z kraju unijnego do kraju unijnego, tyle, że zahaczył o teren kraju innego systemu, jak ten z Barysznikowem. Na pokładzie – gros członków państw z Unii. A więc akt był demonstracyjnym wyzwaniem. I co zrobi Unia? Ano coś tam pewnie będzie przedsiębrać, nałoży jakieś sankcje, które i tak nie będą miały znaczenia. Po poprzednich sankcjach nałożonych na Białoruś niewiele już im tam można dokuczyć. W dodatku Unia będzie się zbierać do działania jak zwykle długo. I moim zdaniem wszystkie swoje działania skupi na… odcięciu jakichkolwiek powiązań Kremla z tym incydentem. Właśnie konsumuje się bowiem delikatny deal co do Nord Stream II, z odpuszczeniem amerykańskim, i wszelkie próby pokazania, że się robi interesy z piratami i bandytami będą Niemcom nie na rękę.

W dodatku ten scenariusz to zwycięstwo Kremla. Zachód będzie higienicznie oddzielał Rosję od udziału w tej sprawie i wszystko skupi się na białoruskim satrapie. A to – jeszcze bardziej – popchnie Białoruś w ręce Kremla. Bojkotowana przez wszystkich nie będzie już mogła balansować pomiędzy Zachodem i Moskwą, jak to robiła do niedawna. Teraz będzie już na pasku Putina, a więc rosyjskie wojska będą stacjonować bezpośrednio nad polską granicą.

Od „newsa” do żenady

A co my? No nasza polityka wschodnia nie jest bezpośrednio winna temu incydentowi. To nie przypadek, to znak. Pogoda na to, jak powiadam, była już kształtowana od 1989 roku, bez względu na rządzącą ekipę. Rosyjscy piloci myśliwców mają taką taktykę, że sprawdzają przeciwnika robiąc kryzys. Startują i lecą w kierunku czyjejś granicy. I patrzą na radarach, skąd, jak szybko, w jakiej sile i kto poderwie samoloty. I wiedzą już jaki jest układ sił. To samo zrobili z Ryanairem. I patrzą na ekranach białego i czerwonego radaru, kto jak zareaguje. Unia, jak zwykle, późno ogłosi zamknięcie ruchu lotniczego UE-Białoruś i loty nad tym krajem, choć społeczność lotnicza już to dawno zrealizowała i bez niej (zapycha się na przykład najdogodniejszy dla ruchu północ-południe obszar nad Przesmykiem Suwalskim). USA, jak Unia wyda kilka gniewnych not i tak jak Berlin i Bruksela, broń Boże, że tam była Rosja, bo cały nordstreamowski ślub na nic.

Zostaniemy tylko my, spóźnieni, reakcyjni, latający z naszymi wartościami po salonach i pokazujący na złe wschodnie niedźwiedzie. Jak zwykle będziemy się awanturować w przedpokojach tych salonów, bo w ich głębi siedzą wszyscy przy stole i ze zrozumieniem kiwają głowami nad dealem wielkich mocarstw. Odbędzie się teatrum, jak pisze Ziemkiewicz – Europa kupi tonę kredek i namaluje słowa protestu na chodnikach. Jakaś białoruska lewaczka wypiszczy swoją minutę krzyku, której wysłuchają zażenowani lewacy. I wszystko wróci do normy. Tylko rosyjskie myśliwce taktyki salami zobaczą, że można się bezkarnie posunąć o jeszcze jeden krok do przodu, na drodze do przełamania chwilowego „wypadku przy pracy”, jakim była w 1989 roku utrata wpływów Rosji w naszym regionie.

I wszystko przyschnie. Temat trwał… ze dwie doby. Dziś go wypiera gó…burza w internecie dlaczego prezydent Duda w mauzoleum Ataturka pozwolił, by niesiono polską flagę do góry nogami (dla zawziętych zaznaczam, że to nie polska flaga, tylko rytualny kolor wieńca obowiązujący w tym miejscu). I tak będziemy się bujać. Od „newsa” do żenady.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.

Czytaj też:
Szeremietiew: Wygląda na to, że straciliśmy amerykańskiego sojusznika

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także