W najnowszym numerze tygodnika "Sieci" ukazał się wywiad z ministrem edukacji i nauki Przemysławem Czarnkiem. W rozmowie poruszona została kwestia wolności i tolerancji w kontekście organizowanych przez środowiska lewicowe parad wolności. Ostatnie tego typu wydarzenie odbyło się przed tygodniem w Warszawie.
"Tak być nie może"
Minister wyraził pogląd, że przedstawiciele skrajnej lewicy, niosące na sztandarach symbole LGBT wykluczają osoby, myślące inaczej niż oni.
– Ci ludzie wychodzą na ulicę, w wulgarny sposób obrażają katolików, wykrzykują niecenzuralne hasła, zachowują się obscenicznie i to ma być w porządku? – zapytał retorycznie Czarnek. Minister dodał, że gdy z kolei "nasza strona" mówi, że to nie jest zachowanie normalne, a wręcz demoralizujące, to wtedy się okazuje, że jesteśmy wrogami świata postępu i równości. – Tak być nie może – podkreślił.
– Albo mamy równość i każdy może powiedzieć, co myśli, albo tej równości nie ma. W przypadku skrajnych środowisk lewicowych, liberalnych, wielu rzekomych reprezentantów społeczności LGBT nie ma mowy o tolerancji – dodał minister.
"Uprawnienia zależą od naszych zachowań"
W rozmowie padło pytanie o to, jak Przemysław Czarnek rozumie wolność i tolerancję. W odpowiedzi na nie, polityk podkreślił, że choć każdy człowiek jest równy wobec prawa i równy w godności osoby ludzkiej, to nie mamy takich samych uprawniań, bo te zależą od naszych zachowań.
Jak tłumaczył, osoba która zachowuje się w sposób obsceniczny i wulgarny, nie może mieć takiego samego prawa do spaceru po mieście jak człowiek, który zachowuje się normalnie i spaceruje z dzieckiem. – Ktoś, kto zakłóca porządek, sieje zgorszenie, demoralizuje innych, pozbawia się sam tego prawa – przekonywał.
Czytaj też:
"To jest hańba! Cytowalność będzie milionowa". Awantura na antenie Radia ZETCzytaj też:
Czarnek o Paradzie Równości: Czy to są normalni ludzie?