Przed wyjazdem na obóz syn poprosił mnie o podrzucenie jakiejś gry karcianej, która mogłaby zainteresować koleżeństwo.
Rodzinnie rżniemy w tysiąca, ale niestety gra ta jakoś nie przyjmuje się wśród młodzieży szkolnej. Z dawno nieużywanych zakamarków mojego umysłu wyciągnąłem i otrzepałem z pajęczyn i kurzu grę o uroczej nazwie król-cham. Nie wiem, czy to funkcjonowało gdziekolwiek poza moim podwórkiem, ale u nas robiło furorę w okolicach trzepaka przez ładnych kilka lat.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.