Małgośka – mówią mi – Polska jest dla wszystkich. No wreszcie! – odpowiadam. – Czyli minęła wam już chuć, żeby „je…” i „pie……” PiS? Zapanujecie nad językiem i rozporkiem?
Nauczycie się rozmawiać, zamiast skandować obelgi? Rozmówca wzrusza ramionami i odchodzi. Może gdybym wyrażała się w narzeczu Lempart, to byłabym lepiej rozumiana przez adwersarzy, ale u nas w domu nie wolno było. Gdy Babcia po amnestii wróciła z łagrów, zapowiedziała, że nikt w jej domu nie będzie przeklinał, bo to język codzienny bolszewików. I tak już u nas zostało. Nasze elity jednak, jak choćby mistrz mowy polskiej Jerzy Sosnowski i „literatka” Tokarczuk, zachwycone były dosadnością języka i szyfrujących go gwiazdek. Ot, jaśnie państwo demokraci, którzy – o dziwo – nie godzą się z wyrokami demokracji.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.