Na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu Górnym w województwie podlaskim powstało obozowisko migrantów, których wypychają z Białorusi tamtejsze służby. Polska Straż Graniczna uniemożliwia im nielegalne wkroczenie na terytorium RP. Ponadto żołnierze patrolują i zabezpieczają granicę drutem kolczastym.
Część opozycji uważa, że mamy do czynienia z uchodźcami, których Polska powinna przyjąć. Niektórzy politycy próbowali się do nich dostać, przedzierając się przez kordon polskich żołnierzy i pograniczników. O ocenę tych zachowań "Nasz Dziennik" poprosił wiceministra edukacji i nauki Tomasza Rzymkowskiego.
"Niczym dywersanci"
– Wpisują się w wojnę hybrydową. Zachowują się jak piąta kolumna, niczym dywersanci na tyłach polskich służb państwowych, przede wszystkim Straży Granicznej czy Wojsk Obrony Terytorialnej, które w tej chwili bardzo mężnie bronią polskiej granicy przed precedensową próbą nielegalnego sforsowania przez imigrantów ekonomicznych z kraju islamu – powiedział.
Rzymkowski nie ma wątpliwości, że cudzoziemców ściągnął w nasz region – w ramach wojny hybrydowej – Aleksandr Łukaszenka, aby "stworzyć problem imigracyjny w Polsce". – Jest to też moim zdaniem element negocjacji Łukaszenki z Europą czy Polską na temat sankcji, które Unia Europejska i świat Zachodu nałożyły na reżim Łukaszenki po ubiegłorocznych sfałszowanych wyborach prezydenckich – dodał wiceminister.
Szef MON Mariusz Błaszczak poinformował w poniedziałek, że na granicy z Białorusią powstanie nowy płot o wysokości 2,5 m. Zapowiedział również, że więcej żołnierzy Wojska Polskiego będzie zaangażowanych w pomoc funkcjonariuszom Straży Granicznej.
Czytaj też:
Szeremietiew: Nachodźcy na granicy z Polską to Nord Stream 3Czytaj też:
Dworczyk: Białoruś wypowiedziała nam wojnę hybrydową