Wszak zapisywaliśmy się ochoczo do UE projektu Sługi Bożego – Roberta Schumana – i nawet sam papież Jan Paweł II zdecydowanie poparł akcesję. Jak Polska długa i szeroka, byliśmy entuzjastami przystąpienia do Unii, o czym świadczył wynik referendum. Po 18 latach od tego momentu niemal codziennie przekonujemy się, że nie chodzi o „wspólnotę”, tylko o kolejny zewnętrzny ośrodek władzy, który bezpardonowo odbiera nam możliwość samostanowienia i prześladuje nas na arenie międzynarodowej. W dodatku przez lata obróbki propagandowej nauczono Polaków utożsamiać Europę z organami UE, a o europosłach myśleć jak o klubie dżentelmenów o nieskazitelnej reputacji, którzy mają mandat i moralne prawo robić z nami, co im się żywnie podoba, zwłaszcza jeśli pokrywa się to z listą życzeń opozycji (nie tyle antyrządowej, ile w istocie antypolskiej).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.