– To już trochę za późno na pytanie, czy nie grozi. Raczej grozi i to z prostego powodu. Trudno, żeby nie było lockdownu w sytuacji, gdy mamy tylko połowę zaszczepionych ludzi. A obostrzenia właściwie, nawet te, które już funkcjonują, nie są do końca przestrzegane – mówi wirusolog prof. Włodzimierz Gut pytany przez portal wPolityce.pl, czy należy się spodziewać ponownego lockdownu.
– Właściwie to, czy będzie lockdown to pytanie nie do mnie, ale do tych którzy nie chcą się szczepić – dodaje ekspert.
Dla kogo obostrzenia?
Czy należy wprowadzić obostrzenia, które dotyczyć będą całej populacji, czy też wyłącznie osób niezaszczepionych? Prof. Gut przywołał historię z pewnego amerykańskiego szpitala, w którym nikt nie chciał poddać się szczepieniu. – 1400 osób na bruku. Od razu bym sobie prowadził. Wpuściłbym lekarzy z Ukrainy, dałbym im zgodę. W Stanach stanowisko lekarza jest dobrze płatne, więc chętnych będzie z całą pewnością sporo. Jeżeli sytuacja wygląda tak jak obecnie – mamy dość prostą sprawę: 50 procent niezaszczepionych. Dlatego należałoby w tej chwili powiedzieć uczciwie: niezaszczepieni nie bardzo mają się gdzie znaleźć. W takiej sytuacji lockdown dotknąłby wyłącznie osób niezaszczepionych – podkreśla prof. Włodzimierz Gut.
– Wyczerpaliśmy już chyba wszystkie możliwości przekonywania. Pewne powiedzonko mówi: "kto nie słucha ojca, matki, ten będzie słuchał psiej skóry" – ocenia rozmówca wPolityce.pl.
Wirusolog zaznacza, że jest kilka opcji na rozwiązanie sytuacji: – Mamy do wyboru wersję włoską: nie szczepisz się, to nie pracujesz. Francuską: nie szczepisz się, to kawy nie dostaniesz. No i oczywiście mamy jeszcze wersję amerykańską: nie szczepisz się? Wypad z roboty.
Czytaj też:
Portugalia: Władze znoszą limity osób na wydarzeniach kulturalnych