• Antoni TrzmielAutor:Antoni Trzmiel

Bieda Tuska

Dodano: 
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk Źródło:PAP / Tytus Żmijewski
To najgorszy tydzień Donalda Tuska od lat, a będzie gorzej. Za sprawą partii, którą stworzył i ludzi, których mianował, nie ma dobrego ruchu. Nie tylko na poziomie Europy, Polski, „demokratycznej opozycji”, ale i samej… Platformy. A w polityce bezruch jest śmiertelny.

Tusk nie potrafi wyjść poza Platformę, która wiosną przeżyła polityczną śmierć kliniczną. I jak się okazuje jest tak wycieńczona wewnętrznie, że nie ma siły. Tusk – jak tu pisałem – zdołał pokonać Budkę, być może Hołownię (o ile to nie jego dziecko), ale już nie Trzaskowskiego. Nie mówiąc już o PiS. Ergo – jest o wiele słabszy niż go malują w TVN. O wiele. Chciał politycznego Blitzkriegu, ma wojnę wojnę pozycyjną na wyniszczenie. I nie ma dość sił by oderwać się od dotychczasowego frontu, przegrupować. Widać, że wie, że bez tego przegra. I nie może tego zrobić. Koszmar.

Powiedzmy sobie jasno – koszmar przybiera na sile. To najgorszy tydzień Donalda Tuska od lat. Z trzech powodów.

W pogoni za Europą Morawieckiego

Po pierwsze, co oczywiste, niedźwiedzią przysługę uczynił mu jego Manfred Weber. Potwierdził to, co przedstawiano dotąd jako „obsesję PiS”. Niby wszyscy wszystko wiedzieli, ale „by w kuchni, tak przy dziecku po niemiecku…”. Gorzej, że cała debata to gotowy spot, który PiS musi tylko zmontować z cytatów (ciekawe, że jeszcze tego nie zrobiło – wszak w PE mówili ludzie Tuska a w innych językach –Tuskiem).

Najgorzej, że gdy premier Morawiecki w Parlamencie Europejskim prezentował się jako asertywny, acz dumny Polak bez kompleksów, to „pełniący obowiązki przewodniczącego Platformy” był… w Sejmie (choć nie jest posłem). Różnica widoczna, jak między byciem premierem a byłym premierem. Robi różnicę. Tusk jedyne, co miał za sobą, to europejskie flagi.

Tusk rozsądną diagnozę – trzeba bić się o kasę dla Polski (najwyraźniej diagnozuje, że Polska i tak ją dostanie, stąd krzyczmy, że to dzięki nam) zapowiedział wyprawę do Brukseli „by to załatwić”. Tego rozpaczliwca chyba nikt nie kupił, a wykonać go trzeba. Tym samym postawić się niczym ubogi krewny Morawieckiego. Może spotka się z nim Angela Merkel, a może nie. Prawie była kanclerz z były premierem. Szału nie ma. Nawet wśród polskich kompleksów.

„Po ptokach” też merytorycznie. Debata nie była już figurą 27:1. Wniosek Parlamentu Europejskiego o ukaranie Komisji za to, że zbyt mało dojeżdża Polskę służy Kaczyńskiemu, a nie Tuskowi. Raz, że stawia go po złej stronie. Dwa, że pokazuje jakie są fakty, a nie retoryka. Trzy, że raczej będzie nieskuteczny. Może być gorzej?

Może. Europejskie wiatry wieją w inną stronę. Kłopotliwego dla PiS Babisza, zastąpi – jak to opisuje najwyraźniej przerażone oko.press – zwolennik Orbana i fan Kaczyńskiego (a Praga już wysłała do Warszawy sygnał, by się dogadać ws. Turowa). A przed nami wybory na Węgrzech, we Włoszech, a przede wszystkim – we Francji. I wyjdzie jak z pamiętnym wystąpieniem Jarosława Kaczyńskiego w sprawie migrantów. Ileż było wówczas wyśmiewania i dementi (nawet ambasad), że nie ma „no go zone”. Tyle, że dziś wszyscy wiedzą, że to on miał racje. Wszyscy w Polsce i chyba już większość Europy. Wiatr europejskiego demosu wieje Donaldowi Tuskowi w oczy, a nie w żagle.

I on to wie. Chce zmienić kurs. Ale rzeczona konferencja w Sejmie rozminęła się z emocjami jego elektoratu. Zwłaszcza medialnego, a on chce dla pisowców Norymbergi. Tusk ma wieść na barykady, nie patrząc na nic. Jak Żukow na Berlin. Zwycięstwo ma być pełne i zupełne. Żadnych kompromisów. O ile uda się zawiesić europejską flagę na Nowogrodzkiej, to „czasy” Pana Sławka się też wyretuszuje. I zbuduje RFN. To od bycia liderem takiego elektoratu Tusk zaczął swoje definiujące powrót przemówienie, ale dziś już wie, że to nie tylko nierealne po zdobyciu władzy (patrz nieudane przez osiem lat rządów stawienie Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunałem), ani realnie do władzy prowadzące. Próby wyrwania się z tej pozycji – patrz Płońsk ze chlebem i znakiem krzyża, tak i ta konferencja – trafiają w polityczną czarną dziurę.

Tusk w wielkiej polityce nie ma ruchu. W Europie jest już pieśnią przeszłości, syrenim śpiewem za Angelą Merkel. W Polsce – musi być „za a nawet” przeciw Morawieckiemu, gdy ten może być za. A wyrazistość w polityce wygrywa.

Tusk przegrywa nawet z Grodzkim

W tej małej, bo kadrowej polityce, musi być piekłem na ziemi. Najgorsze, co się jednak przydarzyło to jednak (tymczasowy) finał sprawy marszałka Grodzkiego. Tymczasowy, bo właśnie zablokowała się w środku polskiej polityki na długo. I będzie żyła.

Oto marszałek Borusewicz w sprawie korupcji i marszałka Grodzkiego uznał, że „demokratyczna senacka większość” nie rozpatrzy sprawy jego immunitetu. Ergo nie byli pewni wyniku głosowania. To znaczy, że obaj marszałkowie wiedzieli, że nie tylko PiS będzie za jego uchyleniem. Będzie większość. A większość senacka orientuje się na Tuska. Zatem to on chciał się go pozbyć. I… przegrał. Tak, z Grodzkim.

Najwyraźniej Tusk uznał nie bez kozery, że Grodzki, poprzednia „wielka nadzieja na pokonanie PiS”, nie tylko jest słaby. Jest obciążeniem. Takim, jakim jest Wałęsa, ale bez jego zalet. Lecz dalej chce być Wałęsą – i jak on nie umie skończyć. Tajemnicą poliszynela jest, że Tusk szykował się do politycznej misericordii.

Trzeba przyznać: on to umie – patrz los Unii Wolności. Tym razem jednak się nie udało. Może dlatego, że nie ma trzech tenorów. Tusk jest sam. Sam, ale ze stadem rozbrykanych politycznych gimnazjalistów, którym tłumaczy politykę, ale którzy go nie zbyt słuchają. Gdy Tusk wbrew Michnikowi rozbijał Unię Wolności o jego sukcesie zdecydowało przejście… młodzieżówki Sławomira Nowaka (tak tego z zarzutami). Teraz posłowie spod znaku niebieskiej torby z Ikei nie biegają tak, jak im Tusk każe. Wręcz przeciwnie. Nie ma „młodych zdolnych do wszystkiego”, którymi może zastąpić polityczną gerantokrację.

Podobnie sama gerantokracja. Też się zmieniła. Borusewicz okazał się być sprytniejszy niż Bronisław Komorowski (który nie kryje już frustracji wypluciem na margines). Z losu ex-prezydenta Grodziki&Borusewicz wyciągnęli wnioski. Obronili układ w Senacie. Taki, w którym czuje się bezpiecznie. Tusk przegrywa wewnątrz partii, którą współtworzył. A sukces, jakim jest podporządkowanie się przez Andrzeja Halickiego zarządzonej przez Tuska roszadzie w mazowieckiej Platformie nie mówi niczego, czego by na taśmach o Halickim koledzy nie mówili, ale wskazuje coś nowego o Tusku. Nie jest już dużym misiem. Znów, jak to opisywał w książce jego były przyjaciel, co najwyżej kopie piłką w kwiatek zostawiony przez Leszka Millera. Jarosław Kaczyński nawet robiąc kiełbasę sejmowej większości jest w o wiele lepszej sytuacji, bo jest skuteczny.

A jednak Tusk dobrze definiuje zmiany, które trzeba przeprowadzić. Z twarzą Sterczewskiego i Jachiry, Szczerby i Jońskiego, a teraz jeszcze Grodzkiego i Borusewicza – Platforma Tuska podczas wyborów będzie w tej samej sytuacji w której byłaby dziś Platforma „Drzewka, Mira i Zbycha” (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie coś o losach tych „wybitnych samorządowców”).

Tusk od powrotu gra w „partia ta sama, ale nie taka sama”, ale nie da się tego wygrać bez wielkiej czystki. Tak by w wyborach on był królem słońce, ale i otoczonym sferą komfortu. Jak to ujął szef Orlenu Donalda Tuska: „Mówię, bardzo kusząca sprawa, nie? Bo to jednak idziesz w zupełnie inną orbitę, k***a, odseparowujesz się od tego planktonu, od tego syfu, k***a, jesteś dużym misiem.”..

A jednak, jako się rzekło, marszałkowie Borusewicz Grodzki wspólnie i w porozumieniu uznali, że nie dadzą tak łatwo mu się odseparować od tego całego syfu, w żaden „układ nowy, ale gwarantujący kontynuację”, ale… bez nich. (Może dlatego, że nie mają swojej Budy Ruskiej?) I teraz Donald Tusk bez utraty KODowców, którzy w Grodzkiego przeciw Sakiewiczowi zaangażowali zbyt wiele politycznego żaru (tego nie mieli Budka i Trzaskowski). A tego w polityce nie wolno lekceważyć. Jasne, że mentalni KODowcy dalej będą głosować na Tuska, ale jeśli on pisowcom odda nie tylko guzik, ale i Grodzkiego, to gdy Donald Tusk znów będzie szedł do prokuratury z Dworca Centralnego, to prócz mec. Giertycha wraz Sokiem z Buraka, towarzyszyć mu może tyle, co dziś Marcie Lempart (inna rzecz, że takiego promo PiS mu już nie zrobi).

Nie ma więc Donald Tusk dobrego ruchu, nie ma też ku temu dobrego pretekstu. Przemówienie o tym, że jest przekonany iż to pisowcy siepacze szkalują wspaniałego marszałka, ostoje demokratycznych cnót, pluralizmu, ale wobec postawienia zarzutów przez tą okropną polską prokuraturę do czasu rozpatrzenia przez niezawisły sąd (o ile nie będzie wybrany przez „neo-KRS”) winien zawiesić się / ustąpić, bo w Platformie wszyscy wierzą w równość wobec prawa…

Platforma ponad sądami

Otóż wychodzi, dokładnie odwrotnie. To, co pójdzie w naród, to to właśnie, że kwestie korupcji liderów zostawia się „bez rozpoznania”. To, trzeba przyznać, czego przez lata osobiście najbardziej wystrzegał się Donald Tusk. Bo wie jakie to groźne. W jego lidze – politycznie zabójcze.

Rozstrzygnięcie sprawy Grodzkiego bez dalszego biegu to więcej niż doktryna Neumana. Jakby zadziałała („Sądy dzisiaj – ja ci gwarantuję – nie rozstrzygną żadnej sprawy przed wyborami. Żadnej. Przez rok nie zrobią, ku***, nic. Będą prowadzić sprawy – i ch***”), to Tusk mógłby skutecznie mówić, że „sztandarowa reforma PiS, przez którą w Europie mówią, że nam brzydko z buzi pachnie, nie działa, bo wyroku nie ma. Kaczyński jest nie skuteczny. Jakby był i Grodzki usłyszałby nieprawomocny „wyrok w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej” (zauważmy nie w imieniu Unii) by go skazano przed wyborami, To Tusk miałby męczennika „politycznego wyroku”, Nawalnego na miarę naszych możliwości, który wymagałby jeszcze okraszenia jakimiś łzami posłanki uwiedzionym przez agenta CBA.

Tak czy siak coś by ugrał, a na bezruchu tylko przegrywa. A Borusewicz i Grodzki sprawili, że nie ma ruchu. Jest w potrzasku. Jarosław Kaczyński „lepsiejsiego” finału nie mógł sobie wymarzyć. Decyzja dotycząca "trzecieh osoby w państwie” zejdzie pod strzechy bardziej niż Najsztub i Durczok razem wzięci. Przekaz jest jasny: elita jest ponad prawem. To Kaczor miał rację. I choć nie umie się z tym uporać, to przynajmniej próbuje. A Tusk nie. Dlatego Kaczyński jest coraz bliżej trzeciej kadencji. A to dla Tuska wielka bieda.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także