Statystyka w służbie pandemiczności pandemii

Statystyka w służbie pandemiczności pandemii

Dodano: 
Tablica z napisami. Zdj. ilustracyjne
Tablica z napisami. Zdj. ilustracyjneŹródło:Pixabay
Jerzy Karwelis I DZIENNIK ZARAZY I Wpis nr 634 II Wielu aspirujących do realizmu kowidowego pyta mnie, po co władze miałyby kombinować ze statystykami, by zawyżać dane zakażeń czy zgonów z powodu koronawirusa?

Przecież to powoduje panikę w mediach, zmusza do ciężkich decyzji lockdonowych i kosztownych kwarantann, zamyka szkoły a rodziców porywa z pracy. Po co to więc władzy? Same koszta. Ja uważam, że obecnie wszystko służy nie kwestiom epidemiologicznym ale zamianie religii Covid-Zero na religię szczepionkową. I jak ta pierwsza polegała na walce do ostatniego chorego, czyli zamykaniu miast na podstawie nawet 3 pozytywnych testów, tak ta druga jest walką do ostatniego niezaszczepionego, bo to on będzie zakażał niewinnych zaszczepionych. A więc kombinacje przy statystykach mają swoje uzasadnienie w tym, że wzrost zakażeń i zgonów ma wystraczająco straszyć niedowiarków, by ci przeszli na stronę mocy. Szczepiennej mocy.

Ja sobie spisałem takie techniki grzebania przy statystykach i wpływania na nie. Tak w ogóle sama kwestia statystyk medycznych jest od pierwszych tygodni pandemii jednym z głównych filarów jej szaleństwa. Właściwie to już w pierwszych wpisach wiosną zeszłego roku, po kilku tygodniach pandemii panicznej stwierdziłem, a życie to potwierdziło, że statystyki są na tyle niemiarodajne, iż nie będziemy wiedzieli nie tylko kto na co zapadł i umarł, ale nawet kto zawinił. I ziściło się. Ostatnio Marek Sobolewski (co zacytował doktor Basiukiewicz) wykazał statystycznie, że tak właściwie to można wierzyć jedynie liczbie zgonów ogólnych. No, bo nawet podział na zgony Z kowidem (czyli z chorobami współistniejącymi) i NA kowida okazał się niemiarodajny, gdyż ma dziwnie duże fluktuacje w podziale regionalnym, co jest niemożliwe, bez sztucznej ingerencji. No bo przecież ludzie powinni umierać NA i Z kowidem w zasadzie „po równo”, a tu między województwami mamy różnice rzędu od 7 do 60%. Popatrzmy:

Ja sobie zebrałem materiały wskazujące na różne techniki naginania statystyk pod tezę, której potrzebę wskazałem na początku – wszystko dla szczepień, z paniką jako narzędziem, ba – z narażaniem życia ludzi włącznie. Mam w tym spisie kilka sztuczek i jest tego tyle materiału i tak ciekawego, i co do narzędzi i niestety skutków, że warte jest to podzielenia na klika części, by omówić je dokładnie i osobno. Dziś pierwsza sztuczka:

Mamy do czynienia z narracją, że chorują i umierają głównie niezaszczepieni. Ma to uzasadniać szeroką akcję szczepienną oraz straszyć niezaszczepionych, że ich głupi upór doprowadza ich i ich bliskich do ciężkich przypadków zatykających szpitale, tak potrzebne przecież rosnącej co prawda, ale odpowiedzialnej fali hospitalizowanych zaszczepionych. No i doprowadzać do „niepotrzebnych” zgonów. Tu mamy kilka technik – dziś jedna z ciekawszych. Otóż rzecz polega na definicji osoby zaszczepionej przyjętej do medycznych statystyk. A więc kim jest zaszczepiony? Myślicie, że to taki, który się zaszczepił? Otóż nie – to osoba, której od ostatniego (dziś drugiego) zaszczepienia upłynęło 14 dni. A więc jeśli się zaszczepiłeś i powiedzmy po 10 dniach od tego faktu zachorowałeś, wylądowałeś w szpitalu czy, nie daj Boże, zszedłeś, choćbyś chodził ciemną doliną szczepień najprzykładniej – zaliczony zostaniesz do schorowanych lub padłych foliarzy, płaskoziemskich negacjonistów.

Tu następuje kolejna permutacja możliwości. No, bo co będzie jak wprowadzą trzecią dawkę, jako warunek graniczny do przyjęcia cię do grona prawilnych paszportowców kowidowych? Podwójnie zaszczepiony pod respiratorem to będzie kto? Zaszczepiony czy foliarz-sam-sobie-winien? Jak będzie podpisany przy coraz częstszych telewizyjnych rozmowach (jeszcze) na żywo z pacjentem z rurką w buzi, który niewyraźnie mamrocze, że bardzo żałuje? Żałuje czego? Że się nie zaszczepił, czy nie wziął trzeciej dawki? A jak nie wziął, bo nie mógł, bo jeszcze musiał odczekać po drugiej? Gdzie takiego zaliczyć? To znaczy, ja jestem pewien gdzie go zaliczy oficjalna statystyka – do foliarzy, a jakżeby inaczej?

A jest o co kruszyć kopie, gdyż np. amerykańskie badania reakcji na szczepionki VAERS wskazują, że do dnia 26 listopada 2021 na 8.986 zarejestrowanych zgonów w wyniku szczepień 20% z nich nastąpiło w 24 godziny po zaszczepieniu, zaś 26% w 48 godzin po zaszczepieniu. W Polsce uznano by te osoby za… niezaszczepione. A ilu z zaszczepionych miało nie tyle Niepożądane Odczyny Poszczepienne, ale wylądowało pod respiratorem czy w kostnicy, tego się nie dowiemy, bo jeśli któryś zaszczepił się do 14 dni przed tym smutnym faktem to pójdzie w statystykach jako nieodpowiedzialny foliarz, którego dosięgnęła karząca ręka kowidowej sprawiedliwości.

I takie rzeczy później nagłaśniają media, wrzucając wszystkich do jednego worka niezaszczepionych głupców, buduje się z nich zatrważające słupki statystyk, straszy ludzi, powoduje przesadne reakcje lockdownowe, a przede wszystkim buduje się coraz bardziej odstającą od rzeczywistości narrację konieczności zbawiennych szczepień.

To straszne, że statystykę medyczną możemy wyrzucić do kosza, jako nierzetelne narzędzie do mierzenia pandemiczności pandemii. Władza ciężko nad tym pracuje, co jedynie dowodzi, że na nich tam czapka gore. No, bo co by im szkodziło, jak np. w Izraelu, udostępniać wszystko jak należy? (Nota bene złośliwi mówią, że tam Żydom idzie tak słabo, bo pokazują jak jest naprawdę. Innym idzie „lepiej” bo krzywią na statystyce). Co ukrywa władza? Dlaczego blokuje dostęp do danych, rozprasza je w sposób uniemożliwiający łatwe porównanie? W końcu zastrzega je? Bo największą paranoją jest, że zagregowane, czyli de facto zanonimizowane dane, mające walor jedynie statystyczny są zastrzeżone jako… wrażliwe a jednocześnie osobom prywatnym (np. przedsiębiorcom, czy ostatnio restauratorom) daje się nie tylko dostęp do personalnych danych wrażliwych innych osób, ale czyni się z nich narzędzie do możliwego użycia przeciwko obdartemu z prywatności człowiekowi.

To że możemy się de facto tylko opierać na ilości zgonów ogólnych to wielka strata dla analizowania istoty pandemii. Ale to na poziomie publicznych danych. Władza wie jak jest naprawdę i może dlatego trzyma tę wiedzę przy sobie. A więc możemy to zweryfikować jedynie ilością zgonów, bez podziału na chorych NA kowida i Z kowidem i na tych, którzy nadmiarowo zmarli z powodów decyzji administracyjnych zarządzających publicznym zdrowiem. Mamy więc w miarę obiektywną (bo trudno ukryć fakt zgonu, łatwiej jego przyczynę) walutę, którą możemy zmierzyć poczynania władz. I nie wygląda to dobrze, panowie, o demograficznych skutkach tych działań już z litości nie wspomnę:

Czytaj też:
Kowidkowy międzynarodowy miszmasz
Czytaj też:
Lekarz ścigany za leczenie. Rozmowa Karwelisa z dr. Bodnarem
Czytaj też:
Wariantowanie paniki

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także