DoRzeczy.pl: Za nami kolejny bardzo trudny rok. Wciąż trwa pandemia koronawirusa, a do tego wszystkiego mamy problemy z inflacją, ludzie odczuwają wzrost cen w sklepach. Jak pośród tych wszystkich problemów skupić się na idei świąt Bożego Narodzenia?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Rzeczywiście mamy trudny czas, ale Boże Narodzenie zawsze przypadało w trudnym czasie. Sam moment narodzin Chrystusa przypadł na czas dość złożony i skomplikowany. Trwał wówczas spis powszechny ludności, który był bardzo uciążliwy. Do tego dochodzi sam poród, który przebiegał w warunkach opresyjnych. Myślę, że to jest przesłanie, żebyśmy potrafili dostrzec, że w trudnym czasie, sytuacjach granicznych, przychodzi do nas Bóg. To jest żywa obecność Boga, który jednocześnie zawiązuje wspólnotę tych, którzy w niego wierzą. Pomimo różnic i statusu społecznego, ludzie gromadzą się wokół Chrystusa. Myślę, że to jest sedno przesłania, które dziś należy odczytywać.
Zawsze w okolicach Świąt przychodzi czas na refleksję i podsumowanie własnego życia. Dla ludzi, którzy borykają się z problemami, ich życie stoi na krawędzi, często jest to czas, gdy decydują się na podjęcie zmiany. To czysty przypadek, czy może działa tutaj Bóg?
Zdecydowanie tak. Zresztą, gdy wsłuchuję się w pytanie, to przypomina mi się jeden z najpiękniejszych okresów w historii chrześcijaństwa, jakie sobie zanotowałem w pamięci. Pochodzi on od Jana Pawła II z pierwszej encykliki ''Redemptor hominis''. Tam papież pisał, że głębokie zdumienie nad godnością człowieka, nazywa się dobrą nowiną, a to nazywa się też chrześcijaństwem. Wyrazem tego głębokiego zdumienia jest odkrycie prawdy, że Bóg tak dalece i głęboko angażuje się w człowieka. Myślę, że rzeczywiście ten proces refleksji nad własnym lub cudzym życiem, odkrywanie własnego człowieczeństwa przy tych wszystkich troskach codziennego życia, to jest dzieło Pana Boga.
Tylko jak to wszystko zrealizować w uwagi na szaleńcze tempo codziennego życia? Każdy z nas pewnie to odczuwa. Zdajemy sobie sprawę, że kontekst świąt jest inny, a jednak wygrywają takie sprawy, jak praca, prezenty, sprzątanie, szykowanie jedzenia.
Niewątpliwie tak się dzieje, bo pojawia się presja czasu, kultury i obyczajowości, która jest bardzo silna. Chciałoby się po prostu powiedzieć: nie dajmy się zwariować. Spróbujmy odkrywać to, co jest istotą. Otoczka jest naprawdę sprawą wtórną. Ważną, ale jednak wtórną. Musimy mieć wielką tęsknotę do Pana Boga, żeby nie dać się temu strumieniowi zajęć i zdarzeń.
Na koniec pytanie z przymrużeniem oka. Przy świątecznym stole powinniśmy unikać tematów politycznych i covidowych?
Rzeczywiście pytanie wywołuje uśmiech. Czytałem niedawno na pewnym portalu, że żona znanego ministra ubolewa nad tym, że ze względów politycznych nie została zaproszona na święta przez rodzinę swojego męża. Zdecydowanie myślę, że warto uwolnić się od presji czasu, która jest bardzo charakterystyczna dlatego okresu, aby spróbować odkryć siłę i piękno świąt. Poświęćmy czas przy świątecznym stole na oderwanie się od rzeczywistości. Bóg był, jest i w tym dniach do nas przychodzi.
Czytaj też:
Tradycyjne życzenia na Boże Narodzenie i historia świątecznej kartkiCzytaj też:
Ks. Chrostowski: Bóg nie pozwolił wypędzić się ze świata
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.