Waszyngton z Moskwą wspólnie redukują rolę Unii Europejskiej. Nie wszyscy to widzą, lub chcą to widzieć, ale jest to coraz bardziej spektakularne i działa na zasadzie domina: kostka uruchamia kolejną kostkę, spadek znaczenia UE wpływa na dalsze obniżenie autorytetu „Starego Kontynentu” i jego politycznych struktur w świecie. USA strategicznie rywalizują z Chinami, usiłując kupić neutralność Rosji - kosztem, niestety, między innymi Polski, ale Europy w tym nie ma. Znaczenie UE systematycznie spadało, czego przykładem był fakt, że w wymiarze gospodarczym wyprzedziła już nas Azja. Potem przyszedł Brexit ze wszystkiego tego konsekwencjami dla prestiżu Unii.
Europa rozgrywana jest przez Rosję, która świetnie opanowała sztukę narzucania rozmów i oferowania korzyści największym krajom UE – ale każdemu z osobna! – a nie chce negocjować z UE jako taką, obawiając się blokady ze strony Polski i krajów bałtyckich. Dodajmy, że Europa nie tylko daje się dzielić z zewnątrz, ale też sama się dzieli, co oczywiście osłabia jej pozycję w rywalizacji międzykontynentalnej. Słynna maksyma sekretarza stanu USA sprzed czterech dekad Henry Kissingera zawierająca pytanie: „Do kogo należy zadzwonić, aby połączyć się z Europą?” na naszych oczach przechodzi do historii: problem w tym, że w Ameryce nikt nie dzwoni do Europy, bo telefon jest zajęty: Biały Dom dzwoni na Kreml.
Unia Europejska zalazła się więc na politycznej i gospodarczej międzynarodowej równi pochyłej. Jaka jest jej reakcja? Mobilizacja? Ależ skąd! Jedność? Wręcz przeciwnie ! Czy w sytuacji światowego kryzysu UE stara się ratować swoją pozycję przez wewnętrzną solidarność państw członkowskich? Nie! Zgoła odwrotnie: chwilowa większość cały czas musztruje chwilową mniejszość. Do czego to prowadzi? To jest jak samosprawdzająca się prognoza: spadek roli Europy automatycznie zmienia jej znaczenie w oczach państw członkowskich, co prowadzi do dalszego… spadku jej roli i autorytetu w polityce międzynarodowej.
Rzecz w tym, że Polska – nawet atakowana przez UE – jest częścią Europy i zmniejszenie globalnego znaczenia „Starego Kontynentu” ma w skali świata, pośrednio, wpływ na znaczenie Polski.
Autor jest europosłem Prawa i Sprawiedliwości.