AgroUnia zorganizowała w środę kilkadziesiąt protestów w całej Polsce. Manifestacje odbyły się pod hasłem "nie będziemy umierać w ciszy". Rolnicy wyjechali na polskie drogi, ponieważ mają "dosyć zamiatania ich problemów pod dywan". Michał Kołodziejczak wskazał, że inne organizacje rolnicze nie wsparły Agrounii.
Agrounia ma pakiet rozwiązań
Michał Kołodziejczak tłumaczył na antenie Radia WNET, że Agrounia przygotowała pakiet rozwiązań, które miałyby poprawić pogarszającą się sytuację polskiego rolnictwa.
Kołodziejczak wskazał, że rolnicy oczekują przede wszystkim równych zasad sprzedaży produktów. Tłumaczył jednak, że rolnicy są obecnie bezradni, ponieważ to wielkie holdingi i monopole dyktują ceny na rynkach.
Lider Agrounii alarmował, że wielu przedsiębiorców nie poradzi sobie ze zmianami, które zostaną wprowadzone programem Zielony Ład. Podał dla przykładu, że kredyty nie będą dane przedsiębiorstwom, które nie będą się podobały Komisji Europejskiej – m.in. hodowcom zwierząt.
Powiedział, że reprezentacja kierowanej przez niego formacja nie została zaproszona na ostatnie posiedzenie Komisji Rolnictwa, mimo, że na wcześniejsze komisje takie zaproszenia były.
Kołodziejczak odpowiada Kowalczykowi
Lider Agrounii został także zapytany o pojawiające się w przestrzeni publicznej wypowiedzi przedstawicieli obozu władzy, że nawoływaniem do protestów chce on zyskać popularność i otworzyć sobie drogę do realizacji politycznych ambicji.
Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk ocenił w środę w „Gościu Radia ZET”, że motywem wszelkich strajków organizowanych przez Kołodziejczaka jest chęć startu w wyborach parlamentarnych. Dodał, że w ostatnich tygodniach, gdy ktoś chce zrobić z siebie bohatera, to mówi, że był inwigilowany Pegasusem. – Zresztą, okazało się, że telefon, który był zainfekowany, pan Kołodziejczak kupił już po terminie zainfekowania – powiedział Kowalczyk.
Kołodziejczak odparł, że jest to kłamstwo i głupota. – Ambicja to coś dobrego w przypadku każdego człowieka. Jeżeli my nie możemy wpływać na decyzje, w taki sposób jak teraz to robimy, to co mamy powiedzieć? To jest tylko piłka odbita przez nich. Nie ma od nich żadnej informacji dla nas, dla ludzi, którzy to wszystko obserwują. Dla mnie to przykre, że w kraju Solidarności krytykuje się strajki – powiedział.
„Prezesi siedzą i klaszczą premierowi”
Lider Agrounii zwrócił też uwagę, że protesty nie były „inspirowane”, lecz „organizowane” przez Agrounię. Został zapytany o powód braku otwartego zaangażowania innych organizacji rolniczych.
– Praktycznie tylko rolnicy z Agrounii byli na tych strajkach. Niektórzy z innych organizacji rolniczych przyszli ze swoimi flagami Uważamy takie zachowania za haniebne. Żadna organizacja nie wsparła nas w taki sposób, by poinformować swoich ludzi albo nawoływać albo oficjalnie dołączyć – mówił.
– Bo dzisiaj, kiedy rolnicy tracą, oni siedzą za stołem i klaszczą panu premierowi. W momencie, kiedy w poprzednim roku 40 tys. gospodarstw zrezygnowało z hodowli świn, kiedy nie ma konkretnej informacji co dalej z nawozem. Tylko premier przerzuca odpowiedzialność na UE. Kiedy większość z nas nie ma zmagazynowanej ropy i nawozów, ale widocznie utrzymywanie tych związków przynosi konkretne efekty. A Agrounia jest organizacją niezależną. (…) Mi nie podoba się takie podporządkowanie związków zawodowych – powiedział Kołodziejczak.
– Kilku przedstawicieli tych organizacji przychodzi na nasze protesty, żeby pokazać, że biorą udział, ale sami prezesi nie idą, bo wtedy nie mieliby wstępu na salony, w których teraz siedzą – spuentował rozmowę Kołodziejczak.
Czytaj też:
Kołodziejczak: Mówimy stanowcze "nie" dla Zielonego ŁaduCzytaj też:
Ardanowski: Obawy rolników są uzasadnione