Morawiecki o działaniach Rosji: Nie możemy na to pozwolić

Morawiecki o działaniach Rosji: Nie możemy na to pozwolić

Dodano: 
Premier Mateusz Morawiecki
Premier Mateusz Morawiecki Źródło:PAP / Paweł Topolski
Nie możemy pozwolić na to, żeby neoimperialne apetyty Rosji decydowały o suwerenności bądź braku suwerenności kraju – stwierdził premier Morawiecki.

Premier Mateusz Morawiecki wziął udział w szczycie Rady Europejskiej. Szef rządu podkreślił, że zachodni liderzy mają pełną świadomość tego, że rosyjskie zagrożenie jest poważną groźbą dla stabilności i dla pokoju w Europie. Morawiecki podkreślił, że dyskusje dotyczyły zestawu sankcji, które byłyby "bardzo istotne z punktu widzenia relacji Rosji z UE, ale także z USA, z Wielką Brytanią".

– Wspięliśmy się niestety na skutek agresywnych działań Rosji wysoko na tej drabinie eskalacji. Aby nie doszło do katastrofy, powinniśmy stopniowo teraz, szczebel po szczeblu, schodzić w dół – kontynuował.

Morawiecki: Rosja stosuje język szantażu

– Używamy instrumentów dyplomatycznych, politycznych, po to żeby nie doszło do wojny. Jednak język, którego używa Rosja, jest językiem groźnym. To język szantażu politycznego, militarnego, gazowego, ale także dezinformacja, propaganda i różnego rodzaju ataki hakerskie, cyberataki, doświadczamy tego w Polsce. Doświadcza tego tutaj wielu moich kolegów i koleżanek z RE – mówił szef polskiego rządu.

Premier podkreślił, że nie można pozwolić na to, żeby "neoimperialne apetyty" Rosji wyznaczały decydowały o suwerenności innych państw. – Wolność i suwerenność to podstawowe wartości europejskie, to także dzisiaj powiedziałem. Tych wartości musimy bronić– dodał.

– Rosja zgromadziła już ogromne siły, 150 tysięcy żołnierzy, zgodnie z raportami, i niestety także na Białorusi są to oddziały coraz większe, coraz bliżej i ciaśniej oplatające całą Ukrainę. Mogę powiedzieć, że tutaj, dzisiaj, po tej sesji na RE, świadomość tego ryzyka, tych potężnych zagrożeń jest wysoka – podkreślił premier.

Kryzys na Ukrainie

Niemal codziennie ze wschodu przypływają nowe niepokojące informacje dotyczące koncentracji wojsk Federacji Rosyjskiej. Rosja i Ukraina oświadczyły, że nie osiągnęły przełomu podczas rozmów w formacie normandzkim, które się niedawno odbyły w Berlinie. Zwraca się również uwagę na niepokojącą ocenę amerykańskich analityków. Otóż uważają oni, że Rosjanie budują szpitale polowe i sprowadzają w rejon ewentualnego konfliktu dostawy krwi.

Tymczasem na terenie Białorusi trwają rosyjsko-białoruskie manewry "Wojskowa stanowczość 2022". Według nieoficjalnych danych manewry obejmują nawet 30 tys., w większości rosyjskich żołnierzy. Z kolei nowe zdjęcia satelitarne opublikowane przez amerykańską firmę z branży technologicznej wskazują na ciągłe zwiększanie liczebności rosyjskich sił zbrojnych na Krymie, w zachodniej Rosji i na Białorusi.

Fałszywe doniesienia

Doniesienia o wycofaniu części wojsk rosyjskich z granicy ukraińskiej okazały się fałszywe. Zarówno amerykański rząd, jak i NATO nie potwierdziły, że Moskwa wycofuje się z terenów przygranicznych. Co więcej, w ostatnich dniach Kreml zwiększył obecność militarną na tamtych terenach.

Z kolei na terytorium prorosyjskich republik doszło do kilku incydentów. Separatyści twierdzą, że Ukraina ostrzelała cztery miejscowości położone w "republice ludowej" Ługańska. Kijów zaprzecza tym informacjom i oskarża prorosyjskich bojowników o ostrzelanie miejscowości położonych po ukraińskiej stronie obwodu ługańskiego.

Zachód stoi niezmiennie na stanowisku, że Ukraina oraz inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej są suwerenne i będą same decydowały o swojej przyszłości. Tymczasem Kreml domaga się gwarancji nierozszerzania NATO na byłe sowieckie republiki oraz wycofania wojsk ze wschodniej flanki Sojuszu.

Czytaj też:
Ambasador USA przy ONZ: Rosja podjęła ruchy w kierunku inwazji
Czytaj też:
Sekretarz obrony USA: Rosja robi zapasy krwi

Źródło: 300polityka.pl
Czytaj także