Przed szczytem NATO, węgierski premier odwiedził najpierw Kijów, a następnie Moskwę. Kolejnym jego celem był Pekin. Orban przekonywał, że prowadzi "misję pokojową", choć UE odcięła się od inicjatywy polityka. W Brukseli zaczęły się pojawiać nawet pomysły na to, jak "ukarać" szefa rządu Węgier.
"A nie ma pan wrażenia, że robi tak, bo się boi? Tego samego. Potencjalnego konfliktu na większą skalę" – tak na pytanie dziennikarza WP o podróż Orbana do Moskwy odpowiedział prezydent RP.
"Może się boi, może jest cyniczny, ale w efekcie to Putin wykorzystuje Orbana do propagandy. Może czas odsuwać go od najważniejszych decyzji?" – wskazał prowadzący rozmowę. "W NATO nikt nikogo nie chce i nie będzie wypychać, a wręcz przeciwnie – przyjmujemy nowe państwa do wspólnoty. Pojawiła się Finlandia, przyjęliśmy Szwecję. Ryzykiem dla NATO byłaby sytuacja, gdyby któreś kraje chciały same opuścić wspólnotę, ale takich nie ma" – zaznacza Andrzej Duda.
Prezydent: Nie rozmawialiśmy w cztery oczy
Prezydent dodał, że Victor Orban "zatwierdził końcowe postanowienia szczytu, tak jak wszyscy". "Podczas wszystkich trzech sesji był obecny na sali. Nie mieliśmy w Waszyngtonie okazji, by porozmawiać w cztery oczy o ostatnich wydarzeniach" – mówi.
Na uwagę, że inni przywódcy "nie prowadzą wycieczek do Moskwy", prezydent odparł: "Nie prowadzą. I niedobrze się stało, że Viktor Orban, będąc wcześniej w Kijowie, nic nie powiedział o tym, że wybiera się do Rosji".
Jednocześnie Andrzej Duda nie chciał zabrać stanowiska w kwestii ewentualny unijnych konsekwencji wobec Orbana. "Nie zabieram głosu w tej sprawie, bo sprawami Unii Europejskiej – zgodnie z podziałem obowiązków – zajmuje się Premier RP. Wizyta Victora Orbana w Moskwie nie pozostała niezauważona i była wielokrotnie dyskutowana w różnych gronach. Dziś chyba nikt nie ma wątpliwości, że jesteśmy w tej sprawie w różnych punktach. Ale też nie przypominam sobie, by niektórym były wypominane kontakty z Berlinem, gdy ten sam Berlin – w kontaktach z Moskwą – zawiódł. Byłoby z czego rozliczać" – ocenia.
Czytaj też:
"Żarłoczny rosyjski potwór". Prezydent nie przebiera w słowach