Były współprzewodniczący niemieckiej partii Zielonych zapewnił na Twitterze, że to nie Niemcy namawiają inne kraje członkowskie Unii Europejskiej do łagodnej reakcji na Rosyjską agresję wobec Ukrainy.
"Raporty z Brukseli wskazują, że między państwami członkowskimi UE ma miejsce pewne szarpanie się i wykręcanie rąk w związku z rozmiarem i powagą pakietu sankcji wobec Rosji, który ma zostać przedstawiony" – napisał polityk.
"Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Josep Borrell opowiada się za mocnym pakietem. Inni chcą go rozcieńczyć. Niektórzy uważają, że powinniśmy się wstrzymywać, aby umożliwić prowadzenie dialogu z Putinem. Jakiego dialogu? Czy nie jest jasne, że appeasement karmi agresywne apetyty?" – dodał.
"W tych debatach to nie Niemcy się wahają. Niemcy ostro walczyły wczoraj na Radzie do Spraw Zagranicznych o surowe sankcje, nawet gdyby rosyjska agresja nie oznaczała jeszcze »pełnego« ataku na całą Ukrainę. Niemcy są gotowe zapłacić za zajęcie tego jasnego stanowiska" – zapewnił Bütikofer.
Pierwsze pakiet sankcji przeciwko Rosji Unia Europejska ma zaprezentować jeszcze we wtorek.
Niemcy wstrzymują certyfikacje Nord Stream 2
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz poinformował we wtorek, że z powodu ostatnich działań Rosji na Ukrainie certyfikacja Nord Stream 2 nie może być kontynuowana i wstrzymał decyzję o uruchomieniu gazociągu.
– Musimy ponownie ocenić sytuację, w szczególności w odniesieniu do Nord Stream 2 – powiedział kanclerz Niemiec na konferencji w Berlinie, podczas której wystąpił razem z premierem Irlandii.
Dodał, że ministerstwo gospodarki ponownie przyjrzy się procesowi przyznania koncesji Gazpromowi i ma przeprowadzić "nową ocenę bezpieczeństwa dostaw". – Sytuacja zasadniczo się zmieniła – powiedział Scholz.
W połowie listopada 2021 r. niemiecki regulator wstrzymał proces certyfikacji Nord Stream 2 ze względów proceduralnych.
Czytaj też:
W Warszawie odbędzie się ważne spotkanie przywódców krajów wschodniej flanki NATOCzytaj też:
Szydło komentuje wstrzymanie certyfikacji Nord Stream 2Czytaj też:
Prof. Boćkowski: Skupiamy się na Ługańsku i Doniecku, a nie widzimy ważniejszej rzeczy