DoRzeczy.pl: Zacznijmy od pytania, które szybko się dezaktualizuje. Jak na dziś wygląda sytuacja w Ukrainie?
Daniel Szeligowski: Wojska rosyjskie powoli, ale jednak systematycznie poruszają się w głąb terytorium Ukrainy. Udało im się dojść do przedmieść Kijowa i w dużej mierze okrążyć Czernihów, Charków czy Mariupol. Z drugiej strony widzimy skuteczne kontrataki wojsk ukraińskich, chociażby na północny-zachód od Kijowa, w okolicach granicy ukraińsko-białoruskiej w obwodzie sumskim oraz w okolicy byłej linii frontu w Donbasie. Bez wątpienia nie powiódł się plan A, czyli szybka rosyjska ofensywa na Kijów, która miała przynieść zajęcie stolicy i obalenie ukraińskiego rządu. W tym momencie wygląda na to, że wojska rosyjskie szykują się do długiego oblężenia Kijowa, które może rozpocząć się w przeciągu najbliższych kilku dni.
Dlaczego Rosjanie zaczęli atakować obiekty cywilne?
Przez pierwsze kilka dni inwazji wojska rosyjskie starały się nie brać intencjonalnie na cel obiektów cywilnych. Dochodziło głównie do ataków na obiekty wojskowe, a ofiary w postaci ludności cywilnej były w dużej mierze przypadkowe. Szybko jednak wojska rosyjskie zmieniły taktykę i przeszły do celowego atakowania obiektów cywilnych, czy też po prostu strzelania do ludności cywilnej na ulicy. Ma to za zadanie sterroryzować Ukraińców, doprowadzić do masowego exodusu ludności na Zachód, a przy tym zmusić prezydenta Zełenskiego do kapitulacji ze względów humanitarnych. Innymi słowy, Rosjanie celowo zabijają cywilów, ponieważ nie udało się rzucić na kolana ukraińskiego wojska.
Tylko pojawia się pytanie, po co to wszystko? Jeśli Rosjanie pokonają Ukraińców, zdobędą Kijów, to będą mieć za sobą zniszczone państwo i wrogo nastawione społeczeństwo.
Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek celem Rosji była okupacja Ukrainy. Działania Rosjan bardziej przypominają ekspedycję karną. Putin i jego otoczenie na Kremlu nigdy nie pogodzili się z tym, że Ukraina funkcjonuje jako suwerenne państwo. Zawsze chcieli podporządkować sobie Ukrainę, odzyskać pełną kontrolę nad tym państwem. Nie udało się tego osiągnąć środkami dyplomatycznymi, jak chociażby Porozumienia Mińskie, negocjacje w formacie normandzkim lub rozmowy z USA. Odwołali się więc do argumentu siły. Tylko, że ten argument też zawiódł, bo Ukraina nadal się broni. Trzeba było zatem zrewidować swoje cele.
Czyli?
Rosjanie kierują się zero-jedynkowym podejściem do świata. Nie uznają scenariusza „win-win”, w którym wszyscy wygrywają. Z rosyjskiego punktu widzenia nie jest zatem dopuszczalne, by Ukraina jako państwo była gdzieś pomiędzy Zachodem i Rosją. Czyli z jednej strony państwem choćby i neutralnym, ale integrującym się ze światem zachodnim, tj. NATO i Unią Europejską. Tak było z grubsza przez ostatnie osiem lat i rosyjska inwazja na Ukrainę jest wyrazem rosyjskiej frustracji z tego stanu rzeczy. Wynika z tego zarazem, że dla Rosji dopuszczalne są dwa scenariusze. Optymalny – pełna subordynacja Ukrainy. Akceptowalny – unicestwienie ukraińskiej państwowości. W tym momencie dla Kremla nie ma najmniejszego znaczenia, co myśli o Rosji ludność Ukrainy.
Tylko widzimy, że może również nie dojść do unicestwienia. Jak unicestwić naród, który walczy, nie poddaje się i będzie walczył do upadłego?
W sensie militarnym sytuacja nie została jeszcze rozstrzygnięta. Możliwy jest zarówno scenariusz zwycięstwa ukraińskiego, jak i rosyjskiego. Zresztą możemy mieć również do czynienia z patem, sytuacją niejednoznaczną, w której ukraińskie wojsko broni się, ale Ukrainie nie udaje się całkowicie wypchnąć wojsk rosyjskich, przez co dochodzi do negocjacji pokojowych. Zanim jednak do tego dojdzie, Rosjanie będą chcieli w jak największym stopniu zniszczyć Ukrainę, by poniosła ona jak największe straty. Niewykluczone, że Rosja może zechcieć podzielić Ukrainę i doprowadzić do rozbicia dzielnicowego, tworząc kolejne pseudo-republiki na wschodzie.
Czytaj też:
Libicki o Putinie: Takiego scenariusza obawiam się najbardziejCzytaj też:
Ilu rosyjskich żołnierzy zginęło na Ukrainie? Amerykanie podali dane
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.