Jak podaje ukraiński koncern Enerhoatom, 16 marca rosyjskie wojsko ostrzelało uszkodzoną linię przesyłową wysokiego napięcia Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Obecnie naprawa infrastruktury jest niemożliwa, ponieważ na tym terenie wciąż są prowadzone działania wojenne. Wygląda na to, że Rosjan niczego nie nauczyła katastrofa w Czarnobylu (notabene żołnierze okupujący tę strefę już odczuwają tragiczne skutki napromieniowania). Całe te szaleńcze działania Moskwy mogą przynieść niewyobrażalne skutki. Jeżeli agresorzy strzelają do ludzi kupujących chleb i mordują ich z zimną krwią, to dlaczego mieliby cofnąć się przed uszkodzeniem infrastruktury jądrowej? Kilka dni temu w tej samej elektrowni wysadzono amunicję, co doprowadziło do pożaru. To przykład skrajnej głupoty czeczeńskich Kadyrowców, a podkreślmy, że mówimy o największej elektrowni tego typu w Europie. Generalnie rzecz biorąc, Rosjanie niszczą infrastrukturę energetyczną na okupowanych terenach, aby odciąć ukraińskie miasta od prądu – już teraz wiele miejsc jest pozbawionych zasilania.
Cała wojna jest wielką nauczką dla Zachodu, ponieważ pokazuje, jak bardzo gospodarki europejskich państw są zależne od surowców pochodzących z reżimu Putina. Na szczęście już od dłuższego czasu polski rząd działa na rzecz dywersyfikacji źródeł energii, m.in. za sprawą projektu Baltic Pipe, importu gazu z USA do portu LNG w Świnoujściu czy niedawnego zakupu 5 tankowców ropy naftowej od Saudi Aramco. Warto również zwrócić uwagę na pomysł wdrożenia tzw. tarczy antyputinowskiej, w której ramach ponad 3 miliardy złotych będą przeznaczone na dofinansowanie spółki Gazsystem. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że przedsięwzięcie ma za zadanie przeciwdziałać szantażowi gazowemu oraz inflacji, a także zapobiec rosnącym cenom żywności. Zdaniem szefa rządu trzeba działać u źródeł, czyli przyjrzeć się kosztom nawozów. Ich rosnące ceny są spowodowane działaniami Rosji. Przykładowo saletra, która jest wykorzystywana przy produkcji nawozów, sięga już nawet 6 tys. zł za tonę. Aby zniwelować ten problem, rząd zamierza wprowadzić dopłaty w wysokości 500 zł do każdego hektara użytków rolnych, do 50 hektarów (250 zł w przypadku łąk i pastwisk, również do 50 hektarów).
Do przedstawionego planu derusyfikacji gospodarki odniosła się już rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zachorowa. Jej zdaniem „tak właśnie wygląda dziś segregacja i nacjonalizm”. Warto przypomnieć, że ta sama polityk twierdziła, że rosyjska armia wcale nie bombarduje ukraińskich miast, a zniszczenie teatru w Mariupolu jest kłamstwem. Z całej tej sytuacji wyłania się obraz wojny nowego typu, której jednym z kluczowych elementów jest dezinformacja na szeroką skalę. Nowe inwestycje Polski z pewnością nie są na rękę Federacji Rosyjskiej, która będzie starała się nie dopuścić do realizacji podobnych projektów w innych krajach na Zachodzie. Bardzo celnie skomentowała ten stan rzeczy minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, oznajmiając, że w z związku z wojną na Ukrainie powinniśmy przyśpieszyć tworzenie elektrowni jądrowych w Polsce, aby zadbać o naszą suwerenność w tym zakresie. Zgodnie z założeniami Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) planowana jest budowa sprawdzonych dużych reaktorów typu PWR do 2040 r. Szacuje się, że pierwszy blok polskiej elektrowni jądrowej o mocy ok. 1-1,6 GW zostanie uruchomiony już w 2033 r., natomiast kolejne, o mocy do 9 GW, będą implementowane co dwa-trzy lata (docelowo 6 takich bloków). Nasuwa się więc zasadne pytanie, czy grozi nam katastrofa jądrowa. Na chwilę obecną Państwowa Agencja Atomistyki informuje, że nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi oraz stanu środowiska. Jednak obserwując barbarzyńskie i coraz bardziej desperackie działania Kremla, nie można mieć do końca pewności, co jeszcze urodzi się w głowie Władimira Putina. Niestety tamtejsza propaganda zdążyła już wyrządzić ogromne szkody w umysłach Rosjan, co pokazuje chociażby wiec poparcia na stadionie Łużniki w Moskwie. Według kremlowskich władz na miejscu pojawiło się ponad 200 tys. osób wspierających rosyjską agresję.
Robert Zawadzki jest dziennikarzem Telewizji Trwam. Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.
Czytaj też:
Bezpieczeństwo energetyczne w obliczu rosyjskiej agresji