Przy okazji dotychczasowych tekstów na temat wojny rosyjsko- ukraińskiej wskazywałem na problem niespójności dominującej retoryki wyrażonej w zdaniu: „To nasza wojna”, przy jednoczesnych oficjalnych deklaracjach władz RP: „Polska nie jest stroną tego konfliktu”. Wiem, za naszą granicą toczy się krwawa wojna, giną cywile, niszczony jest kraj i nie można czepiać się wszystkiego. To prawda. Niemniej sprzeczny dyskurs w tak istotnej kwestii jest po prostu dla nas niedobry, właśnie dlatego, że tuż za naszą granicą toczy się wojna, która wciąż ma potencjał przerodzić się w szerszy konflikt, nie mówiąc o możliwości trzeciej wojny światowej. W pewnych kwestiach zatem nie ma taryfy ulgowej od przejrzystości, spójności i logiki, a o przyłączeniu się (wciągnięciu!) do wojny nie mogą decydować ani nastroje społeczne i narastające emocje, ani rozbudzająca je retoryka wojenna.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.