Po wyzwoleniu obwodu kijowskiego, Ukraińcy poinformowali o masowych mordach i brutalnych zbrodniach dokonanych na ludności cywilnej przez wojska rosyjskie. Symbolem tego okrucieństwa stała się miejscowość Bucza, gdzie zginąć mogło nawet 400 osób. Dokładna liczba ofiar nie jest jeszcze znana. Media publikują nowe zdjęcia i nagrania z miejsca tragicznych zdarzeń. Widać na nich m.in. zabitych strzałem w tył głowy ludzi ze związanymi rękami.
Kreml od samego początku kategorycznie zaprzecza jakimkolwiek oskarżeniom związanym z mordowaniem cywilów w Buczy, gdzie – jak uważa Moskwa – masowe groby i zwłoki ludzi zostały "zainscenizowane przez Ukrainę, by zszargać Rosję".
Prof. Odziemkowski: Memento
W środowej rozmowie w Radiu Maryja prof. Janusz Józef Odziemkowski, historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, odniósł się do rosyjskich zbrodni wojennych na Ukrainie. – To jest memento dla wszystkich, którzy uważali, że ze współczesną Rosją można się porozumieć na płaszczyźnie równoprawnej. Rosja zawsze traktowała swoich sąsiadów z góry i chciała dominować. Tu się nic nie zmienia – mówił.
Według Odziemkowskiego, agresja Rosji na Ukrainę pokazuje, że konwencje międzynarodowe dotyczące zasad prowadzenia wojny nie są szanowane. – Zawsze w czasie wojny, prowadzonej nawet najczystszymi środkami, zwierzęce instynkty dawały o sobie znać. Najbardziej niepokoi, że jest to tolerowane w Rosji. Co gorsza, jak się słyszy głosy różnych polityków z Unii Europejskiej, to niektórzy są tym wstrząśnięci, a inni już próbują relatywizować – zauważył historyk. – Tu musi być jeden głos, nie może być załamania. Chodzi o jasny sygnał, że w swoim kręgu cywilizacyjnym nie tolerujemy takich zachowań i ci ludzie są wykluczeni z naszej wspólnoty– dodał.
Czytaj też:
Szef sztabu armii USA: Ryzyko poważnego konfliktu międzynarodowego rośnieCzytaj też:
Węgry się wyłamują. "Zapłacimy w rublach, jeśli Rosja o to poprosi"