Wójcik: Czeka nas nowa wędrówka ludów w poszukiwaniu żywności
  • Jakub ZgierskiAutor:Jakub Zgierski

Wójcik: Czeka nas nowa wędrówka ludów w poszukiwaniu żywności

Dodano: 
Szczepan Wójcik
Szczepan Wójcik Źródło: PAP / Tytus Żmijewski
– Czeka nas nowa wędrówka ludów, ale tym razem w poszukiwaniu żywności. Uważam taki scenariusz za wielce realny i do niego również musimy być przygotowani – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej.

Napisał Pan na Twitterze, że jesień będzie kluczowa w kontekście bezpieczeństwa żywnościowego. Dlaczego?

Szczepan Wójcik: Dopiero jesienią będziemy wiedzieli, ile udało się zebrać z tego, co zasialiśmy. Dowiemy się również, ile realnej powierzchni udało się obsiać polskim rolnikom – to wszystko w kontekście wojny na Ukrainie będzie miało ogromne znaczenie. Dziwi mnie, że pewna część tzw. komentatorów wykonuje ostatnimi czasy przeróżne wolty, przekonując opinię publiczną, że wszystko jest w porządku… Niestety, nie jest.

Pytanie tylko o skalę.

Skali nikt jeszcze nie zna, ale drastyczny wzrost kosztów produkcji wpłynie znacząco nie tylko na ceny produktów rolno-spożywczych, ale również ich dostępność na rynku. Stoję na stanowisku, że będziemy musieli przynajmniej zmienić swoje przyzwyczajenia. Przynajmniej.

Grozi nam głód?

Nie w Europie, nie w Polsce, ale myślę, że braki żywności z pewnością czekają wiele krajów Afryki – a to rodzi kolejny problem.

Nową wędrówkę ludów?

Czeka nas nowa wędrówka ludów, ale tym razem w poszukiwaniu żywności. Uważam taki scenariusz za wielce realny i do niego również musimy być przygotowani. Proszę pamiętać, że są takie kraje jak Erytrea, która w 100% importuje zboże z Rosji i Ukrainy, analogicznie – Somalia 90%, a wskaźnik dla Egiptu to 85%. Skala jest – przyzna Pan Redaktor – porażająca. Do tego jest jeszcze 50 państw rozwijających się z listy ONZ, które importowały pszenicę w 50% z Rosji i w 25% z Ukrainy. Zasiew na Ukrainie to dziś 7 mln ton z 15. Módlmy się o pogodę i dobre zbiory.

Co w takim razie czeka nas?

Droga żywność i ograniczona dostępność części produktów spożywczych – na to powinniśmy się przygotowywać. Oczywiście uspokajam – głód nam nie grozi, ale ceny żywności poszybują w górę.

Tymczasem na Twitterze Jacek Liziniewicz z "Gazety Polskiej" zarzucił Panu, że straszycie ludzi.

Nasz rząd zamieścił kilka tygodni temu na swoich stronach internetowych informację o tym, żeby każdy obywatel zabezpieczył się w żywność na przynajmniej 7 dni – swoją drogą gorąco zachęcam do zapoznania się z lekturą przygotowanego przez rząd poradnika kryzysowego – rozumiem więc, że według Pana Liziniewicza Rządowe Centrum Bezpieczeństwa też straszy, bo każe ludziom zgromadzić żywność?

Niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zamieściło taki poradnik już 2 lata temu i mówi o gromadzeniu zapasów w ten sposób, aby wystarczyły one przeciętnej niemieckiej rodzinie na dwa tygodnie.

Niemcy wiedzą, co robią! Zawsze patrzeć, co robią Niemcy, i przewidywać – to moja dewiza. Tak czy inaczej gromadzenie weków nie rozwiąże zbliżających się problemów. Chodzi o to, że ceny produkcji szybują w zatrważającym tempie i jeżeli ktoś uważa, że nie będzie miało to wpływu na ceny żywności – to niech sobie tak uważa, ale, na Boga, niech nie oszukuje ludzi, że nie będzie miało to wpływu na sytuację nas wszystkich. Najbardziej poraża mnie chocholi taniec – usypianie czujności, gdy trzeba ją wzmagać.

Do tego dochodzi inflacja i kryzys „popandemiczny”.

O tym to już wcale się nie mówi, bo mamy z nimi do czynienia na własne życzenie. Tak czy inaczej trzeba podjąć natychmiastowe działania, aby maksymalnie zamortyzować to, co może nastąpić.

Rozumiem, że Pan takie rozwiązania posiada?

Myślę, że propozycje Instytutu Gospodarki Rolnej powinny stanowić przynajmniej element dyskusji. Uważam, że potrzebujemy tutaj dwóch działań. Po pierwsze ustawowego i natychmiastowego zabezpieczenia obszaru, które nazwałem Trzema Filarami Bezpieczeństwa – czyli bezpieczeństwa militarnego, energetycznego i właśnie żywnościowego. Po drugie działania ustawowego, które zagwarantuje polskim przedsiębiorcom, w tym rolnikom, specjalny okres umożliwiający naszej gospodarce przejście przez ten najtrudniejszy czas, tak abyśmy wyszli z kryzysu na pewno nie słabsi, niż wtedy gdy nas on zastał. Liczę, że przy dobrej współpracy z rządem będziemy w stanie wykorzystać ten czas po to, aby nie tylko nie stracić, ale nawet zyskać. Słowem – zagwarantowany przepisami prawa – okres 5 do 7 lat, w którym nie będą wprowadzane żadne ograniczenia i zakazy związane z produkcją. Czas, w którym ułatwia się rozwój przedsiębiorstw – również tych rolnych. Szczegóły naszej koncepcji przedstawimy już w maju. Czasu zostało niewiele.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także