DoRzeczy.pl: Papież powiedział, że jedną z przyczyn wojny na Ukrainie mogło być "szczekanie NATO pod drzwiami Rosji". Dodatkowo Franciszek nie chce jechać do Kijowa, za to deklaruje chęć spotkania się z Władimirem Putinem. Skąd taka postawa Franciszka?
Piotr Semka: Używanie określeń typu „szczekanie”, może być porównywalne tylko z niegdysiejszą, nieszczęsną wypowiedzią o „katolikach, którzy mają skłonność do rozmnażania się jak króliki”. Wypowiedź Franciszka niestety oddaje język, którym najprawdopodobniej rozmawia się wśród dyplomatów watykańskich o sprawie wojny na Ukrainie. Język z jednej strony nacechowany lekceważeniem Ukraińców, a z drugiej pewną ostrożnością wobec Rosjan. To nie jest przypadek, że papieżowi wyrywa się bardzo nieprzyjemne określenie, jakim jest „szczekanie” w stosunku do NATO, a nie pojawiło się określenie dotyczące Rosji, które mogłoby być uznane za lekceważące, czy nawet lekkie. Rosja jako sprawca wojny to wielki nieobecny w wypowiedziach papieża. W całej sprawie nałożyły się na siebie zaniedbania znacznie wcześniejsze.
Jakie zaniedbania?
Przede wszystkim nawyk udzielania wywiadów – jak można podejrzewać chyba nieautoryzowanych – bardzo licznym gazetom, szczególnie włoskim, gdzie niektóre dzienniki są bardzo mocno zdystansowane wobec Kościoła. Tak było z wywiadami dla dziennika „La Repubblica”, potem była fala rozmów z rozmaitymi publicystami i intelektualistami, bardzo często lewicowymi. Zawsze powtarzała się dokładnie taka sama sytuacja. Ukazywał się wywiad, następnie mieliśmy sformułowanie, które katolików bardzo bolało, a Stolica Apostolska jakby milczała. Wówczas do akcji wkraczali liczni obrońcy Franciszka i pojawiały się interpretacje. Mówiono, że materiały w prasie są nadinterpretacją, że zasadniczo tak nie powiedział. Teraz mówi się, że mamy do czynienia z nadinterpretacją lingwistyczną, a to co powiedział papież, jest ironicznym zacytowaniem stanowiska rosyjskiego. Problem w tym, że nie wynika z tych słów, żeby tak było. Powtarzalność tego schematu każe budzić zaniepokojenie. Kolejny raz papież udziela wywiadu zwykłej gazecie. Jan Paweł II np. nie udzielał takich wywiadów, a jeśli już to zrobił, to wywiady były szczegółowo autoryzowane, gdyż wiadomym było, że każde niewłaściwe sformułowanie, może wywołać negatywną reakcję u wiernych.
Dlaczego papież tak bardzo chce spotkać się z Putinem?
Dla mnie to bardzo ważna kwestia, dotykająca całości problemu. Powstaje podejrzenie, że mamy do czynienia z pewnym wręcz hipnotycznym uzależnieniem od jakiejś fantastycznej wizji spotkania z Putinem. Czy papież jest przekonany, że jeśli spotka się z władcą Kremla, to przekona złego człowieka, żeby czegoś nie robił? Jeśli tak jest w istocie, to jest to bardzo naiwne.
A były takie próby?
Nie udał się choćby pomysł stworzenia korytarzy humanitarnych, które miałyby uratować ludność z Mariupola. Praktycznie od miesiąca nie widać żadnych sukcesów dyplomacji watykańskiej, choć płaci wysoką cenę za używanie ugodowego języka wobec Rosjan. Pojawia się pytanie, czy możemy mówić o racjonalnej ocenie możliwości politycznych przez głowę państwa watykańskiego?
Pojawiają się głosy o upadku autorytetu papieża. Czy możemy tak stwierdzić biorąc pod uwagę słowa o Rosji?
Wszystko to zmienia się w bardzo niepokojącą sekwencję wydarzeń. Na początku mieliśmy przejście w stan spoczynku przez poprzedniego papieża Benedykta XVI. Osoby, które wówczas uspokajały ludzi zszokowanych tą decyzjątwierdziły, że jest to jednorazowy przypadek, gdyż stan zdrowia rzeczywiście nie pozwala papieżowi z Bawarii na bycie Głową Kościoła. Nowy Pontifex miał gwarantować ożywczą odnowę instytucji papiestwa. Tylko, że w miejsce Benedykta mamy papieża, który niewiele ulepszył działanie maszynerii watykańskiej, a teraz na dodatek mamy coraz więcej pogłosek, że powinien ustąpić. Sytuacja, w której mielibyśmy, aż dwóch Ojców Świętych w stanie spoczynku, uderzałaby w prestiż Stolicy Apostolskiej.
Dziś możemy oceniać obecny pontyfikat, po jakości hierarchów i urzędników znajdujących się u boku papieża. Jeśli patrzymy na sekretariat stanu pod kierownictwem abp. Pietro Parolina, to powstaje wrażenie braku powagi, połączonej z politycznym cynizmem. Dyplomacja watykańska zawsze miała tendencje do cynicznego zachowania, ale teraz mam wrażenie, że ma to błogosławieństwo Ojca Świętego. Sytuacja jest bardzo niepokojąca – dyplomacja papieska jawi się jako cyniczna, a na dodatek jest jeszcze nieskuteczna.
Czytaj też:
Papież na wózku inwalidzkim. "Nie mogę chodzić"Czytaj też:
Prof. Kucharczyk o słowach papieża: Teraz już nie są winni wszyscy, tylko NATO
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.