W poniedziałek w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych UE będą omawiać szósty pakiet sankcji na Rosję. Obejmuje on m.in. wprowadzenie embarga na rosyjską ropę naftową. Problem w tym, że decyzja o uruchomieniu kolejnych ograniczeń dla rosyjskiego sektora energetycznego wymaga jednomyślności wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej.
Węgierski rząd zapowiedział, że nie poprze żadnych sankcji, które uderzyłyby w rosyjski sektor energetyczny. Jak stwierdził minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó, Budapeszt mógłby zgodzić się na embargo, jeśli UE "znalazłaby rozwiązanie problemów, które sama stworzy". – Daliśmy Komisji Europejskiej jasno do zrozumienia, że możemy głosować za tą propozycją (embargiem na ropę – red.) tylko wtedy, gdy Bruksela zaoferuje rozwiązanie problemów, jakie sama stworzy tą decyzją – powiedział Szijjártó w ubiegłym tygodniu.
Kovács: Koszty wojny są bardzo mocno odczuwalne
– Każdy premier musi być odpowiedzialny za bezpieczeństwo swojego narodu. Już teraz koszty wojny są bardzo mocno odczuwalne (...) Jeśli wyłączymy swoją gospodarkę, nie będziemy mogli zadbać o swoich obywateli, ale także o tych wszystkich uchodźców, których tak licznie przyjęliśmy – skomentowała decyzję Victora Orbana ambasador Węgier Orsolya Zsuzsanna Kovács rozmowie z "Faktem".
Węgierska ambasador zaznaczyła, że stanowisko Węgier w sprawie wojny na Ukrainie jest "jednoznaczne". – Rosja jest agresorem. Rosja zaatakowała Ukrainę – podkreślała Kovács. – Zagłosowaliśmy za wszystkimi europejskimi za pakietami sankcji. Wielokrotnie podkreślaliśmy, że w tej sytuacji idziemy ramię w ramię z europejskimi sojusznikami – mówiła.
Negatywna tendencja
Kovács zwróciła uwagę, że w Polsce "jest tendencja pokazywania Węgier w negatywnym świetle". – Kto w Polsce pisze o tym, że Węgry zawsze opowiadały się za suwerennością i integralnością terytorialną Ukrainy? Albo o tym, jak wielki wysiłek wkładają Węgrzy w pomoc Ukrainie? A przecież jesteśmy krajem cztery razy mniejszym od Was – wskazywała polityk.
– Węgry obecnie realizują największą akcję humanitarną w swojej historii, w jej ramach ogłosiliśmy najnowsze zobowiązania niecałe dwa tygodnie temu. Przyjmujemy nie tylko uchodźców, ale przygotowaliśmy też miejsca w naszych szpitalach dla rannych ukraińskich żołnierzy, i to bez limitu – opowiadała węgierska ambasador. Podkreśliła, że na Węgrzech opieka nad uchodźcami trwa 24h na dobę.
Zaznaczyła jednak, że Węgry nie zgadzają się na transport broni przez granicę z Ukrainą. – Mamy dość krótki korytarz humanitarny. Gdyby w jedną stronę szli ludzie, a w drugą stronę jechała broń – to oznaczałoby ogromnie niebezpieczeństwo właśnie dla tych uciekających ludzi. Dostawami broni nie tylko ryzykowalibyśmy wciągnięcie Węgier do wojny, ale narazilibyśmy na ogromne niebezpieczeństwo mniejszość Węgierską żyjącą w Ukrainie, na Zakarpaciu – tłumaczyła ambasador Węgier.
Czytaj też:
Bielan: Gdyby sankcje wprowadzono przed 24 lutego, to być może Putin by się zawahałCzytaj też:
"Panie prezydencie, drogi Andrzeju". Ważna zapowiedź prezydent Węgier