Wiceminister spraw zagranicznych komentował w programie "Kwadrans polityczny" relacje na linii Warszawa-Moskwa.
Przydacz: My zapraszamy naszych sojuszników
Jak podkreślił Marcin Przydacz, "czasy gdy na doroczną naradę ambasadorów zapraszano ministra Siergieja Ławrowa jako gościa honorowego dawno minęły". – To była domena ministra Sikorskiego – dodał polityk.
– My zapraszamy naszych sojuszników. Gdy prezydent Duda mówił wczoraj, że to nie jest czas ambasadorów pasywnych miał na myśli m.in. postawę ambasadora Bartosza Cichockiego, który był jedynym unijnym dyplomatą, który pozostał w Kijowie podczas bombardowań tego miasta, okazując w ten symboliczny sposób wsparcie dla Ukrainy i niewiarę w upadek Kijowa – podkreślił dalej Przydacz.
– Ale przede wszystkim miał na myśli aktywne wychodzenie do naszych partnerów. Przez ostatnie miesiące to się działo. Gdyby nie ta aktywna postawa, począwszy od prezydenta przez premiera Morawieckiego po naszych ambasadorów być może tej europejskiej solidarności wobec ataku Rosji nie udałoby się zbudować – dodał wiceszef MSZ.
Wizyta Macrona i Scholza w Kijowie
Wiceinister skomentował także niedawną wizytę liderów Niemiec, Francji, Włoch i Rumunii na Ukrainie. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, premier Włoch Mario Draghi oraz prezydent Rumunii Klaus Iohannis złożyli wizytę w Kijowie, gdzie spotkali się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
Wcześniej zachodni politycy odwiedzili Irpień, gdzie na własne oczy przekonali się o skali rosyjskich zbrodni wojennych.
– To dobrze, że po 4 miesiącach wojny prezydent Francji, kanclerz Niemiec, premier Włoch znaleźli drogę do Kijowa. Cieszy też, że wybrał się tam prezydent Rumunii – stwierdził wiceszef MSZ.
– Prezydent Duda wielokrotnie apelował by pojechali i zobaczyli na własne oczy co to jest ta wojna i jaka jest prawdziwa twarz Rosji. Były na to naciski w ich własnych krajach, ale pewnie trwały też rozmowy na temat ewentualnych ustępstw, bo byli to politycy, którzy są zwolennikami rozmów i obłaskawiania Putina. My nie jesteśmy zainteresowani taka polityką – tłumaczył dalej Przydacz.
– Rosję trzeba twardo odstraszać, bo polityka obłaskawiania jaką prowadziła Angela Merkel doprowadziła do sytuacji w jakiej jesteśmy dzisiaj. Putina i jego KGB-istów z Kremla nie da się obłaskawić – dodał polityk.
Czytaj też:
"Łowca nazistów" będzie badał rosyjskie zbrodnie na UkrainieCzytaj też:
Zełenski apeluje do Zachodu. "Rosja musi odczuwać narastający nacisk"