Ryzyko niekontrolowanej eskalacji
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Ryzyko niekontrolowanej eskalacji

Dodano: 
Flagi Polski i Ukrainy
Flagi Polski i Ukrainy Źródło:PAP / Tomasz Gzell
Wojna na Ukrainie trwa już pół roku. W tym czasie nie tylko zmieniły się założenia walczących stron co do jej celów, lecz także radykalnie wzrosło ryzyko, że działania wymkną się spod kontroli. Taka refleksja jednak, wraz z myślą o konsekwencjach dla Polski, w polskiej debacie niemal nie istnieje.

Jeżeli zaś się pojawia, to natychmiast zjawiają się przedstawiciele partii wojny i zaczynają pokrzykiwać o „rosyjskiej narracji”, sypiąc fałszywymi analogiami historycznymi (o czym pisałem w poprzednim wydaniu „Do Rzeczy”). To właśnie zdarzyło się po debacie telewizji wRealu24, w czasie której redaktor naczelny naszego tygodnika Paweł Lisicki ośmielił się zakwestionować kilka dogmatów partii wojny, przywołując głośne wystąpienie Viktora Orbána podczas szkoły letniej w rumuńskim Siedmiogrodzie. Lisicki mówił więc przede wszystkim o tym, że próżno ze strony większości polskich polityków oczekiwać racjonalnej analizy sytuacji, którą zaprezentował Orbán. Racjonalność zastępują emocje (reakcja na te słowa paradoksalnie potwierdziła w stu procentach tę diagnozę). Mówił również o tym, że w grze jest wiele interesów, a konflikt ma swoich animatorów w postaci największych światowych mocarstw. Wreszcie wskazywał, że w polskim interesie nie leży przeciąganie się wojny, ponieważ nie tylko ponosimy w związku z tym ogromne koszty, lecz także radykalnie rośnie ryzyko niekontrolowanej eskalacji, której ofiarą może paść Polska. Jakby na potwierdzenie tych słów kilka dni później Rosja rozmieściła w obwodzie kaliningradzkim hipersoniczne rakiety Kindżał o zasięgu ok. 2 tys. km. Tych rakiet nasza obecna obrona przeciwlotnicza prawdopodobnie nie jest w stanie przechwycić, a w ich zasięgu znalazły się niemal wszystkie większe polskie miasta, z Warszawą włącznie.

W tym samym czasie ukazały się dwa ciekawe teksty. Pierwszy z nich, w „Wall Street Journal”, to relacja ze spotkania dziennikarza tej gazety z sędziwym już Henrym Kissingerem. Okazją było wydanie nowej książki byłego sekretarza stanu, zatytułowanej „Leadership: Six Studies in World Strategy” („Przywództwo: sześć szkiców o światowej strategii”). W książce, którą Kissinger określa jako kontynuację swojej pomnikowej „Dyplomacji”, znalazły się rozważania o polityce sześciorga światowych przywódców XX w.: Konrada Adenauera, Charles’a de Gaulle’a, Richarda Nixona, Anwara as-Sadata (przywódcy Egiptu podczas wojny Jom Kippur z Izraelem, a potem architekta porozumienia z tym krajem), Lee Kuan-Yew (pierwszego premiera Singapuru po uzyskaniu przez to miasto-państwo niepodległości od Malezji) oraz Margaret Thatcher.

Dyplomacja a emocje

Rozmowa przedstawiciela „WSJ” z Kissingerem była okazją do poruszenia tematu Ukrainy. Kilka miesięcy temu wypowiedź byłego doradcy do spraw bezpieczeństwa prezydentów Nixona i Forda, jej właśnie dotycząca, wygłoszona zdalnie podczas Forum Ekonomicznego w Davos, stała się przedmiotem sporów również w Polsce. Teraz Kissinger zdiagnozował problem nie tylko amerykańskiej dyplomacji, lecz także Amerykanów w ogóle, tłumacząc, że w USA istnieje problem z oddzieleniem dyplomacji od osobistego stosunku do przeciwnika. Zdaniem byłego sekretarza stanu istnieje skłonność, aby widzieć dyplomatyczne negocjacje w kategoriach misyjnych, a nie psychologicznych, a od dyplomatów oczekuje się nawrócenia albo potępienia tych, z którymi toczą rozmowy, zamiast przeniknięcia ich sposobu myślenia. Kissinger oczywiście nie śledzi polskiego życia publicznego, mógłby być jednak zaskoczony tym, jak celnie jego spostrzeżenia opisują naszą debatę. Wszelkie bowiem próby odtworzenia czy wczucia się w rosyjski sposób myślenia są natychmiast kwalifikowane jako usprawiedliwianie Rosji. To całkowity absurd – jeśli chce się mieć nad przeciwnikiem przewagę, to trzeba starać się odtworzyć jego sposób rozumowania, niezależnie od tego, jak krytycznie go oceniamy albo za jak błędny go uznajemy. To próbowali robić i Kissinger, i również w Polsce wyklinany John Mearsheimer.

Całość dostępna jest w 35/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także