W środę podczas posiedzenia Sejmu głos z mównicy zabrał Jarosław Kaczyński. – Ja bardzo krótko. Wiedziałem, że tu jest agentura Putina, ale że tak liczna – nie – oświadczył prezes Prawa i Sprawiedliwości, zwracając się tym samym do opozycji.
Posłowie klubu parlamentarnego PiS zareagowali gromkimi brawami na stojąco i skandowali "Jarosław, Jarosław", natomiast z ław opozycyjnych słychać było po chwili okrzyki "będziesz siedział". Wcześniej deputowana Koalicji Obywatelskiej Barbara Nowacka zarzuciła Kaczyńskiemu, że "na trumnie brata, bratowej, przyjaciół i jej matki" zbudował "imperium kłamstwa".
"Kto jest agentem Putina?"
W trakcie czwartkowego programu porannego "Graffiti" w Polsat News do sejmowej awantury odniósł się wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej. – To są słowa skandaliczne. Jednak jestem już na nie uodporniony. Byliśmy przecież "zdradzieckimi mordami". Wszystkie obelgi z ust prezesa PiS padały pod adresem opozycji. Natomiast ważne jest, w jakim kontekście padły te słowa. (...) To było wypowiedziane na wezwanie opozycji, żeby zrobić porządek z Antonim Macierewiczem – mówił.
– Po wykazaniu, że sfałszowano, manipulowano dowodami, analizami, raportami amerykańskimi w pracach podkomisji smoleńskiej po to, żeby udowodnić tezę Macierewicza. Po wystąpieniu Barbary Nowackiej, która ma oczywisty, osobisty tytuł do mówienia w tej sprawie, mieliśmy do czynienia z jakimś dziwacznym, mętnym wystąpieniem Macierewicza, który postanowił zaprzeczać oczywistym faktom, a potem prezes właśnie tak to podsumował – wytłumaczył sytuację Tomasz Siemoniak.
Zdaniem parlamentarzysty, "w normalnym kraju powinno być tak, że ktoś mówi: »Panie Kaczyński, dowody na stół. Kto jest agentem Putina w Sejmie?«".
– W sejmowej skali wystąpień prezesa to było 1 na 10 w porównaniu do "zdradzieckich mord" – stwierdził Siemoniak.
Czytaj też:
Budka: Udało nam się przekonać PiSCzytaj też:
Kowalski: Myślicie po niemiecku. Czarzasty: Nie pozwalam mówić do posłów "volksdeutsche"