SIŁĄ RZECZY || Spotkałem się niedawno z opinią, że może jednak – choć nawet autorowi tego przypuszczenia wydawało się to nieprawdopodobne, a właściwie całkiem niemożliwe – premier Mateusz Morawiecki naprawdę nie wie, nie pojmuje, że jego rząd swym rozdawnictwem pieniędzy publicznych, zwłaszcza że jest ono tak szeroko – i na domiar złego, coraz szerzej – zakrojone, potężnie nakręca spiralę inflacji? Przy okazji najbardziej szkodząc w ten sposób tym, którym podobno – tak przynajmniej rząd deklaruje – najbardziej chce pomagać, czyli Polakom mniej zamożnym, bo to przecież w nich najmocniej zawsze uderzała i teraz też uderza inflacja; zwłaszcza wysoka inflacja.
W każdym razie szef rządu nigdy, przenigdy, ani razu nie przyznał, że może sobie z tego zdawać sprawę. Mimo że opinii, iż tak właśnie się dzieje – że te masowe, niespotykane wcześniej w III RP, wydatki publiczne jego rządu mocno podbijają poziom inflacji, i to opinii wygłaszanych także przez znakomitości świata ekonomii – wygłaszanych nie od miesięcy, lecz od całych kwartałów, a właściwie już od niemal dwóch lat – było i jest w przestrzeni publicznej wprost bez liku. Przeciwnie – premier zdaje się z całą mocą odrzucać te opinie, traktując je jak co najwyżej element gry politycznej opozycji i "jej ekonomistów" z rządem, nie zauważając (nie chcą zauważać?), że wyrażają je także niektórzy ekonomiści kojarzeni z obozem rządzącym.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.