Dyskusję rozpoczął wpis dziennikarki "Gazety Wyborczej" Dominiki Wielowieyskiej, która w mediach społecznościowych promuje wywiad z Arturem Balazsem, byłym ministrem rolnictwa. Na łamach "GW" polityk krytykuje partię rządzącą, prognozując, kiedy Prawo i Sprawiedliwość może stracić poparcie rolników.
"Z dedykacją dla tych, którzy uważają, że Unia nas wykiwała, a PiS zawsze chciał porozumienia" – skomentowała wywiad Wielowieyska.
Na wpis dziennikarki odpowiedział publicysta "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz.
"Te same bzdurne frazesy o »silnym miejscu PL w Europie«. W sfederalizowanej EU Spinelliego i eurokratów jedynym przewidzianym dla nas miejscem jest pozbawiona suwerenności kolonia, której wyzysk ma podtrzymywać poziom życia Niemiec i Francji. Dziękuję bardzo, bez odbioru" – napisał.
"Pomyślałabym, że jest rosyjskim agentem"
Wielowieyska na Twitterze ostro skrytykowała stanowisko Ziemkiewicza, oskarżając go o powielanie narracji wygodnej dla rosyjskich władz.
"Gdybym nie znała RAZ-a (Rafała Ziemkiewicza - red.), to bym pomyślała, że jest rosyjskim agentem. A tak uważam jedynie, że jest pod silnym wpływem lobby putinowskiego, bo ta opowieść jest dokładnie suflowana przez Putina i jego akolitów: Le Pen, Saliviniego, Orbana. Przypadkiem są to też sojusznicy PiS" – napisała dziennikarka "Wyborczej".
Na odpowiedź publicysty "Do Rzeczy" nie trzeba było długo czekać. "Nie ja, tylko Olaf Scholz & co. Nie agentem, tylko aliantem" – tłumaczy Wielowieyskiej dziennikarz.
"Nie »kto sufluje« opowieść, tylko jak się ona ma do faktów. Ale jak się fakty wypiera, nie chce się widzieć skutków »zielonych ładów« i pozatraktatowej federalizacji to »reductio ad putinum« pozostaje jedynym argumentem" – dodał Ziemkiewicz.
Czytaj też:
Czy Polacy są naprawdę rusofobami?Czytaj też:
Putinowska ruletka