Powtórka ze Studnickiego, czyli pokrętny raport WEI
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Powtórka ze Studnickiego, czyli pokrętny raport WEI

Dodano: 
Flagi Rosji i USA, zdjęcie ilustracyjne
Flagi Rosji i USA, zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / MAXIM SHIPENKOV
5 potęg [Wielka Brytania, USA, ZSRR, Niemcy i Japonia] występuje do walki o hegemonię nad światem. Los tej walki nie jest obojętny dla innych państw; w charakterze satelitów mogą one dużo zdobyć lub dużo stracić – tak pisał w marcu 1939 r. w wileńskim „Słowie” jeden z najprzenikliwszych umysłów tamtego czasu.

Sformułowana przez niego diagnoza sytuacji międzynarodowej odbiegała całkowicie od panującego w kraju nastroju. Gdy obok upajano się świeżej daty braterstwem broni z Anglikami i szykowano Niemcom nowy Grunwald, Studnicki kwestionował hipotezę o agresywnych planach Hitlera wobec Polski, przestrzegał przed niebezpieczeństwem sowieckim i sojuszem z występującym rzekomo w obronie zagrożonej Polski Zachodem, przewidywał przebieg i finał wojny – pisze o najsłynniejszej książce autora wspomnianego wyżej tekstu Jan Sadkiewicz.

Już po wojnie, w 1948 r., Stanisław Cat-Mackiewicz pisał zaś:

Elementarna uczciwość ludzka nie pozwala mi o tej książce zamilczeć. Była ona wydana latem 1939 roku! […] Zwracam się tylko do tych, którzy je dobrze pamiętają i uczciwie zechcą sobie przypomnieć całą tę atmosferę »silni, zwarci, gotowi« i przeciwstawić jej tę osamotnioną, proroczą wizję, którą wtedy wypowiadał ten najstarszy z naszych publicystów. Książka była oczywiście przez rząd gen. Składkowskiego w całości skonfiskowana. Nie wolno było przewidywać… słusznie. [podkr.Ł.W.]

Mowa rzecz jasna o Władysławie Studnickim i jego wydanej własnym sumptem książce „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”, w której pod wieloma względami trafnie przewidział, co czeka Polskę w kolejnych miesiącach i latach, włącznie z czczością sojuszu z Francją i Wielką Brytanią. Ten epizod z dramatycznego pod wieloma względami życiorysu polskiej Kasandry dzisiaj powinien być przypominany regularnie, tymczasem milczą o nim nawet ci, którzy swego czasu wzięli sobie za punkt honoru przypominać publicystykę Studnickiego. Nie muszę chyba dodawać, że przedstawiciele dzisiejszej neosanacji nienawidzą Studnickiego tak jak nienawidził go obóz sanacji oryginalnej. I podobnymi uczuciami darzą tych, którzy casus Studnickiego przypominają.

Dlaczego warto go przypominać, w szczególności ten właśnie moment, gdy sanacyjna cenzura konfiskowała świeżo wydrukowany nakład niewielkiej książki 72-letniego już publicysty? Dzisiaj nie mamy przecież cenzury. Owszem – mamy jednak zapędy cenzorskie i po stronie władzy, i po stronie środowisk, tworzących w Polsce partię wojny. Jak to działa?

Pokażę na przykładzie najnowszego raportu Warsaw Enterprise Institute. Gwoli uczciwości przypomnę czytelnikom, że z tą instytucją, kierowaną przez Tomasza Wróblewskiego, przez kilka lat intensywnie współpracowałem – do momentu, gdy okazało się, że właśnie moje zapatrywania na wojnę na Ukrainie są dla teoretycznie wolnościowego think-tanku nieakceptowalne. Paradoksalne jest dzisiaj, że instytucja, która ma wspierać postawy wolnościowe, bardzo szybko zaczęła się opowiadać po stronie miękkiej cenzury i przyswoiła jedynie słuszną linię partii wojny.

Czytaj także