Prof. Domański o polaryzacji: Nie tylko politycy, ale i media za nią odpowiadają

Prof. Domański o polaryzacji: Nie tylko politycy, ale i media za nią odpowiadają

Dodano: 
Prof. Henryk Domański, socjolog z PAN
Prof. Henryk Domański, socjolog z PAN Źródło: PAP/EPA / Paweł Supernak
Jeśli ktoś ogląda tylko TVN24 i słucha radia TOK FM, to widzi, że na każdym kroku powtarzają się tego typu określenia o konotacjach moralnych. To jest bardzo ważne, ponieważ takie działanie zawsze pobudza emocje – mówi socjolog prof. Henryk Domański w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Politycy Prawa i Sprawiedliwości wskazują, że ostatnie ataki na biura polityków tej partii są efektem działania polityków opozycji, w tym ostrych słów Donalda Tuska. Czy pan się zgodzi z taką opinią?

Prof. Henryk Domański: Myślę, że w pewnym stopniu tak i może to z tego wynikać. Wypowiedzi Donalda Tuska są zachęcające. W końcu mówi to były premier, przewodniczący Rady Europejskiej, wysoki urzędnik państwowy, który miał pewien autorytet. Jeśli ktoś taki wypowiada ostre słowa, to w pewnym sensie „musi mieć rację”. W związku z tym może być to pewna zachęta lub być traktowane jako przyzwolenie.

Na kogo to może działać?

Taki mechanizm uruchamia się u wielu ludzi, na szczęście nie u wszystkich. Głównie u tych, którzy nie mają określonych preferencji politycznych. Z pewnością nie u zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, czy Platformy Obywatelskiej, chociaż w tym przypadku to raczej wzmacnia tego typu skłonność do agresywnych zachowań. Jednak chodzi tutaj głównie o osoby neutralne.

Często mamy do czynienia z wulgarnym językiem na manifestacjach polityków opozycji, jednak w przypadku ataku na Nowogrodzkiej, agresor mówił, że „zabije”. Tego nie było od czasów Cyby.

Tak, jednak w tym przypadku w grę może wchodzić efekt pewnych osobowościowych uwarunkowań, czyli braku kontroli nad tym, co się mówi i robi, równoznaczny z brakiem równowagi psychicznej. Przecież większość z najbardziej zagorzałych przeciwników PiS nie ma nawet zamiaru iść na Nowogrodzką, żeby atakować kogokolwiek. Czasami na ulicy spotykam się z określeniem „świnia PiSowska”, które traktuje jako przejaw braku równowagi psychicznej. Na szczęście nie jest to zjawisko powszechne.

Niestety, mamy tu również problem wizerunkowy dla Polski, bowiem takie wydarzenia przenikają za granicę, gdzie przedstawia się problem jako nieporadność obecnego rządu, dlatego należy popierać opozycję, żeby ten problem rozwiązała. A dla obywateli to poczucie zagrożenia, które narusza poczucie bezpieczeństwa. Ludzie nie chcą się bić i nie chcą agresji.

Czy to politycy odpowiadają za tak mocny podział?

Nie tylko politycy, ale również media, zwłaszcza opozycyjne. Jeśli ktoś ogląda tylko TVN24 i słucha radia TOK FM, to widzi, że na każdym kroku powtarzają się tego typu określenia o konotacjach moralnych. To jest bardzo ważne, ponieważ takie działanie zawsze pobudza emocje. Jeżeli stale się powtarza, że ktoś jest gorszy, zły, obsadza stanowiska wobec kryteriów politycznych a nie merytorycznych, to przenika do opinii społecznej. Ważne jest, żeby podkreślić, że takie stacje działają niezależnie od polityków jednocześnie na nich oddziałując. Spójrzmy, w jaki sposób są prowadzone wywiady z politykami, gdzie dziennikarze czy publicyści wręcz naciskają na nich, że tego typu oczekiwania są w społeczeństwie.

Czytaj też:
"Kaczyński ma obsesję". Mocne słowa prof. Dudka
Czytaj też:
Ziobro: KE ukradła nam 30 mln euro

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także