Prof. Szczepański: Wynik Republikanów jest słaby

Prof. Szczepański: Wynik Republikanów jest słaby

Dodano: 
Donald Trump
Donald Trump Źródło: PAP/EPA / JIM LO SCALZO
Oczekiwania były wyższe, a statystyki wskazują, że zazwyczaj partia prezydencka przegrywa wybory połówkowe – mówi prof. Jarosław Szczepański, wykładowca Szkoły Wyższej Wymiaru Sprawiedliwości w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Wbrew wcześniejszym prognozom Demokraci najprawdopodobniej utrzymają większość w Senacie USA. Czy to zaskoczenie?

Prof. Jarosław Szczepański: Gdy przed wyborami pytano mnie o wyniki i przedstawiano prognozy, odpowiadałem, że takie badania to jednak zabawa we wróżenie. Po wynikach wyborów w Polsce wiemy doskonale, że prognozy i sondaże nie są dokładne i często wykorzystywane są jako narzędzie polityczne, a nie źródło rzetelnej informacji. Wobec tego nauka o polityce, czy szerzej nauki społeczne, kiedy mówią o przyszłości, to raczej o zmianach dotyczących układu sił i relacji, a niekoniecznie o dokładnym wyniku wyborów. Pollsterzy chyba raczej starają się kreować rzeczywistość niż ją przewidywać. Natomiast w przypadku samych wyników trzeba powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju zaskoczenie, tym bardziej, że nie chodzi tutaj o utrzymanie status quo, a jeżeli w Georgii pójdzie po myśli Demokratów, a tak może się stać, to mają szansę na zdobycie przewagi.

Wciąż nie wiemy, jaki będzie ostateczny sił w Izbie Reprezentantów. Na teraz Demokraci mają zapewnione 204 mandaty, a Republikanie 211, a do zdobycia większości potrzebnych jest 218. Jak tu może wyglądać sytuacja?

Kilka godzin temu widziałem prognozę stacji CNN, gdzie po stronie Republikanów było już 212 mandatów i wydaje się, że uzyskają brakujących sześć mandatów do większości, co byłoby korzystne dla poziomu debaty w USA. Demokraci posiadając obie izby i prezydenta mogliby robić co tylko chcą, a przy zmianie w Izbie Reprezentantów, Republikanie mogliby podnosić kwestie w tej chwili nieobecne w mainstremowej polityce. Pamiętajmy również, że Kongres może odebrać lub przyznać środki na kształtowanie polityki zagranicznej, a zajmuje się nią władza wykonawcza czyli prezydent i jego gabinet.

Mówi się, że Donald Trump sprzedawał pocałunki śmierci w tej kampanii. Grał na siebie, a popierani przez niego kandydaci przegrywali. Zgodzi się pan z tą opinią?

Wybory pokazały, że strategia obrana przez takich ludzi jak Glenn Youngkin w poprzednim roku, kiedy startował na stanowisko gubernatora w Wirginii Zachodniej była słuszna. Uznał, że jeżeli chce być Republikaninem, który wygrywa, to musi odciąć się od Donalda Trumpa posiadającego zbyt duży negatywny elektorat, zarzuty i nie może być traktowany jako potencjalny zysk. Trzeba zobaczyć, że w łonie Partii Republikańskiej popierani przez Trumpa kandydaci wygrywali w prawyborach, ale gorzej sobie radzili w wyborach realnych. Jednak w USA w prawyborach biorą udział zarejestrowani wyborcy, osoby afiliowane przy danej partii. Ci wyborcy zazwyczaj mają profil skrajny, w przeciwieństwie do tych, którzy idą masą głosować w wyborach realnych. Czyli kandydatów wybierają osoby silniej związane z partią, co może wypaczać wynik prawyborów.

Donald Trump ma na Florydzie wygłosić przemówienie i ogłosić start w wyborach prezydenckich 2024. Jego doradcy mają mu to odradzać z uwagi na słaby wynik Republikanów. A jaka jest pana ocena?

Zgadzam się, że wynik Republikanów jest słaby. Oczekiwania były wyższe, a statystyki wskazują, że zazwyczaj partia prezydencka przegrywa wybory połówkowe, dlatego to, co się wydarzyło jest porażką. Pojawia się pytanie czy Trump powinien ogłosić swój start? Floryda jest dość szczególnym miejscem żeby to zrobić, ponieważ Ron DeSantis wygrał w sposób wyśmienity wybory na gubernatora, a on jest traktowany jako potencjalny kandydat w wyborach prezydenckich. Ogłoszenie startu na Florydzie, po kiepskich wynikach kandydatów pro-trumpistycznych, może być bardzo specyficzne. Rzeczywiście nie doradzałbym Trumpowi teraz ogłaszać startu, bowiem to właśnie DeSantis może być jego głównym rywalem.

Czytaj też:
UE: Nie będzie kolejnych sankcji na Rosję? "Narasta irytacja"
Czytaj też:
Pierwsze spotkanie Bidena z Xi Jinpingiem. "Chiny są bardzo zaniepokojone"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także