Histeryczni propagandziści z Agory

Histeryczni propagandziści z Agory

Dodano: 
Siedziba "Gazety Wyborczej"
Siedziba "Gazety Wyborczej"Źródło:PAP / Szymon Pulcyn
Dariusz Wieromiejczyk | W sam raz | Ciekawym wynalazkiem zachwycił się niedawno portal gazeta.pl. Ukazał się tam obszerny artykuł, zatytułowany „Ukraińskie dostawczaki śmierci. Wczoraj woziły pomidory, dziś sieją spustoszenie wśród Rosjan”.

Artykuł ilustrowany jest zdjęciem cywilnej, pomalowanej jasną farbą półciężarówki, z dwuosobową kabiną i pokrytą kremowym brezentem przestrzenią towarową. Obok niej stoi zwykły cywilny samochód typu SUV. Brezent ciężarówki jest podniesiony na jednym boku, i z boku tego wylatuje sporych rozmiarów rakieta. Obok następujący opis: „Na drodze za frontem zatrzymuje się samochód dostawczy. Kierowca unosi brezent z boku i się odsuwa. Z paki po kilku sekundach wylatują dwie duże rakiety. Brezent wraca na miejsce, dostawczak odjeżdża. Kilka kilometrów dalej załogi rosyjskich pojazdów opancerzonych mają zły dzień”. W dalszej części tekstu autor z podziwem opisuje coś, co sam nazywa terminem „ukraińskie bojowe samochody dostawcze”. Jest to, jego zdaniem, „jedna z najciekawszych i najgroźniejszych prowizorycznych broni, stworzonych w odpowiedzi na potrzeby Ukraińców”.

W dalszej części tekstu dowiedzieć się można, że częścią „prowizorycznej broni” jest brytyjski pocisk przeciwpancerny Brimestone. Ukraińcy zainstalowali go na pace cywilnych samochodów dostawczych, co według autora jest pomysłem niezwykle innowacyjnym. „Wystarczy właśnie dostawczak, kierowca z ręcznym radiem albo komórką i prosta wyrzutnia na pace. Trzeba podjechać w pobliże frontu, ustawić się bokiem do kierunku, gdzie kilka kilometrów dalej są rosyjskie ciężkie pojazdy, podnieść plandekę, nacisnąć spust i po chwili odjechać”. Tekst ilustrowany jest kilkoma zdjęciami i krótkim filmem ilustrującym bojową sprawność „dostawczaka”. To jednak nie koniec rakietowej promocji. „Polskie wojsko będzie miało coś podobnego, ale jednak bardziej profesjonalnego” – informuje nas autor, po czym dodaje brzmiącą niczym fragment prezentacji reklamowej pochwałę pomysłu wykorzystania rakiet Brimestone w konstrukcji opracowywanego w Polsce niszczyciela czołgów posadowionego na podwoziu haubicy Krab.

To, że dla autorów portalu reguły dawnego, „mieszczańskiego” świata są już tylko pustym frazesem jest dla mnie oczywiste. W sąsiadującym z tekstem o „dostawczakach” wywiadzie, promująca swoją książkę o rewolucji seksualnej Ewa Wanat potrafi przecież ogłosić, że „u nas w ogóle seks i życie seksualne bardzo się łączy z moralnością - co by mi nigdy samej wcześniej nie przyszło do głowy”. Trzeba jednak przyznać, że postawienie znaku równości pomiędzy uzbrojonym w rakiety wojskowym pojazdem pancernym, a strzelającą tymi rakietami cywilną, i celowo zakamuflowaną jako „dostawczak” ciężarówką, może wywołać u czytelnika pewien zamęt. Przypomnijmy sobie, z jaką zajadłością obrzucano obraźliwymi epitetami Arabów, gdy ci, nieumundurowani, wystrzeliwali swoje rakiety spomiędzy cywilnych zabudowań. Oznaką terrorysty było dla korporacyjnych moralistów ukrywanie się pomiędzy cywilami i „wykorzystywanie ich jako tarczy”. Jaki będzie więc los prawdziwych, cywilnych ciężarówek, próbujących dostarczać żywność na zapleczu ukraińsko-rosyjskiego frontu? Czy podróżujący samochodami korespondenci wojenni będą czuć się bardziej bezpiecznie, wiedząc z jakim entuzjazmem przyjmuje ich polski kolega wykorzystanie cywilnych pojazdów do odpalania rakiet przeciwpancernych? A może autor podpowie wynalazcom użycie, zamiast „wożących pomidory dostawczaków”, nie budzących podejrzeń ambulansów lub autobusów? Jeśli jedynym kryterium wyboru jest skuteczność polowania na „orków”, dlaczego nie?

Podział na żołnierzy, uczestniczących w walce, i nie biorących w niej udziału cywili, był przez wiele stuleci podstawą cywilizowanego sposobu toczenia wojen. Mimo licznych przypadków jego łamania, podział ten wciąż jest fundamentem regulujących działania wojenne konwencji międzynarodowych. Uzbrojeni i uczestniczący w walce cywile nie mogą liczyć na ochronę przepisów prawa międzynarodowego. Nawet, gdy ich odwaga zasługuje na podziw, zacieranie różnicy pomiędzy ludnością cywilną a regularną armią może dodatkowo pogorszyć i tak już katastrofalną sytuację mieszkańców terenów ogarniętych konfliktem. Różnica pomiędzy pojazdem wojskowym, a uzbrojonym cywilnym „dostawczakiem” nie polega jedynie na tym, że pierwszy pojazd jest bardziej „profesjonalny”.

Pamiętam, jakich zbrodni na ludności cywilnej dokonują na Ukrainie rosyjscy okupanci. Nie wiem, jakie byłyby moje wybory, gdyby w progu domu stanął obcy żołdak. Wiem jednak, że są to wybory tragiczne, na pokolenia zatruwające nienawiścią także tych, którzy walczą i giną w słusznej sprawie. Ukraińcy, na swoje nieszczęście, są do nich przez rosyjskich najeźdźców zmuszeni. Nas, z nonszalancką premedytacją przyuczają do takiego myślenia epatujący wyuczoną histerią propagandyści.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także