Przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych Radosław Fogiel komentował dyskusje związaną z propozycją Berlina ws. systemów rakietowych Patriot. Przypomnijmy, że władze w Warszawie czekają wciąż na decyzję Niemiec, czy systemy mogą zostać rozstawione na Ukrainie.
Fogiel o "PR-owskim zabiegu" Niemiec
– Jeśli chodzi o baterie Patriot, to nikt nie mówi, że ich być nie powinno. Padła propozycja ze strony niemieckiej przekazania ich, a Polska wyraziła swoją opinię na temat tego, co byłoby naszym zdaniem najbardziej efektywne. Trwają rozmowy – tłumaczył Fogiel na antenie TVN24.
Jak podkreślił dalej polityk, jego zdaniem "jasnym jest – i o tym mówił prezes Kaczyński – że gdyby NATO-wski sprzęt, niemieckie Patrioty stały na terytorium Polski i byłaby potrzeba zestrzelenia celu dajmy na to rosyjskiego, dajmy na to nad Ukrainą, na pewno pojawiłyby się wahania, czy można ten przycisk odpalania uruchomić i czy to nie będzie poczytane jako atak NATO na Rosję".
Poseł przyznał także, że "nie wie, po co" Berlin złożył propozycję związana z systemami Patriot. – Wiem, co pisze na ten temat niemiecka prasa. "Die Welt" twierdzi, że jest to wyłącznie zabieg PR-owski, który pani minister obrony podjęła w związku z poradami swoich doradców – dodał.
Rozwiązanie dobre dla Polski i Ukrainy
Przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych stwierdził następnie, że Warszawa "nie chce odpowiadać zabiegiem PR-owskim", ale bierze niemiecką propozycję "za dobrą monetę". – I wychodzimy z taką propozycją, która będzie dobra i dla Polski, i dla Ukrainy – podkreślił.
Jak bowiem tłumaczył Fogiel, "dzisiaj rozmawiamy o tym, żeby osiągnąć to, co jest naszym pierwszym celem – zabezpieczyć Polskę".
– Lot rakiety od granicy do Przewodowa trwał sześć sekund. W sześć sekund żaden Patriot nie wystrzeli. Może wystrzelić na Ukrainie – dodał polityk.
Czytaj też:
"Liczę na akceptację". Kolejna rozmowa Błaszczak – LambrechtCzytaj też:
Szef MSZ Ukrainy zaapelował do Niemiec. Padły słowa o Polsce