Karol Gac: Nie ma pan wrażenia, że wbrew pozorom niewiele się zmieniło od naszej ostatniej rozmowy?
Józef Orzeł: To prawda. Mamy nowe okoliczności, ale właściwie problemy są takie same.
Rok temu powiedział pan, że sterowność Zjednoczonej Prawicy osiągnęła wartość krytyczną i prawica nie jest już zjednoczona, a przy polityce Zbigniewa Ziobry może się to tylko pogłębiać. Jak więc patrzeć na to z perspektywy ostatnich miesięcy?
Zjednoczona Prawica podążała w stronę zmniejszenia roli Solidarnej Polski i konieczności otrzymania pieniędzy europejskich. Komisja Europejska zaostrzyła jednak swoje stanowisko, więc PiS mógł iść w dwóch kierunkach: „nie to nie” albo „pieniądze ważniejsze niż Ziobro”. Na razie wybrano drugi wariant i ZP doszła w nim do ściany. KE w sprawie praworządności tak ustawiła sprawę, żeby zmiana musiała przejść przez Sejm. I zobaczymy, co zrobią PiS, Solidarna Polska oraz opozycja.
Wiemy, że partia Ziobry będzie przeciwko.
Jeśli zagłosowałaby „za”, by utrzymać się w obozie władzy, to Ziobro zostałby miękiszonem. W przypadku sprzeciwu zmiany i tak byłyby uchwalone inną większością. To pokaże, że w konkretnych sprawach możliwe są inne koalicje, co otworzy drogę do rządu mniejszości. To będzie pierwszy test.
A drugi?
To, co będzie się działo potem. Zbigniew Ziobro zapewne zaatakuje całą mocą Mateusza Morawieckiego, ale nie wyjdzie z koalicji. Faktycznie będziemy więc mieli rząd mniejszościowy, ale PiS większość już nie jest potrzebna do wyborów, może już nie zmieniać prawa. Tyle tylko, że Solidarna Polska będzie wabiona przez PiS miejscami na listach. A jeśli PiS będzie miał duże szanse na samodzielny sukces, z dużym prawdopodobieństwem pozbędzie się Ziobry tuż przed wyborami.
Jarosław Kaczyński w TVP Gdańsk stwierdził, że „w tej chwili nie widzi żadnych przeszkód”, by Zjednoczona Prawica razem szła do wyborów parlamentarnych. Tyle tylko, że prezes PiS ma dylemat – brak Solidarnej Polski może uniemożliwić zwycięstwo, a jej obecność zafundować kolejną odsłonę sporu. Pana zdaniem ten projekt będzie kontynuowany?
To ogromny problem Jarosława Kaczyńskiego, który po części sam sobie sprokurował. Jeśli mimo wszystko Solidarna Polska zostanie w koalicji i na wspólnych listach, to jest więcej niż pewne, że zdobędzie o wiele lepszy wynik niż przydzielone jej miejsca. To partia lepiej zarządzana, bardziej zmotywowana, dobrze ustawiona i głodna sukcesu. Z kolei PiS to w dużej mierze tłuste koty, co Jarosław Kaczyński pośrednio przyznaje. Większy Ziobro oznacza również dużo większe szanse, że przejmie on prawicę po odejściu Kaczyńskiego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.