Współczesne wojny, a w tym toczący się obecnie konflikt zbrojny na Ukrainie, powodują, że angażujemy się w nie emocjonalnie, jednoznacznie potępiając agresję i koncentrując swe poparcie na jednej ze stron, co utrudnia ich racjonalną analizę oraz bezstronną debatę. Wojna peloponeska (431–404 p.n.e.), która trwała 27 lat i zakończyła się wielkimi stratami w ludziach oraz przyczyniła się do osłabienia i upadku cywilizacyjnego zaangażowanych weń aktorów, pozwala zaś spojrzeć na niezmienne zagadnienia wojny i pokoju z dystansu i obiektywnie. Daje możliwość w pełni je zrozumieć oraz wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski, również na dziś.
Dorobek o nieprzemijającej wartości
Cel, jaki stawia przed sobą Tukidydes, nie sprowadza się do opisu wydarzeń, jakie miały miejsce podczas wojny peloponeskiej. Jego dzieło, jak to sam określa, nie jest „utworem dla chwilowego popisu”, ale „dorobkiem o nieprzemijającej wartości”. Oparte o głęboką znajomość natury ludzkiej, ma służyć jako odniesienie do przyszłych wojen. Co stanowi o trwałym wkładzie Tukidydesa do dziedziny stosunków międzynarodowych, to próba wyjaśnienia zjawiska wojny. Nie zadowalając się opisem wydarzeń historycznych, szuka ich głębszych przyczyn i w ten sposób dochodzi do sformułowania teorii i uogólnień w postaci praw. Dowodzi, że w wojnie między mocarstwami zwycięstwo jest pozorne, co znajduje szczególne potwierdzenie w dzisiejszym kontekście wojny nuklearnej. Jego dzieło jest głosem realizmu politycznego i ostrzeżeniem przeciwko wojnie.
Problem odpowiedzialności za wywołanie wojny peloponeskiej, tak jak w przypadku wojen współczesnych, prowadzi często do trudnego do rozstrzygnięcia sporu, w którym każda z walczących stron przypisuje winę swojemu przeciwnikowi. Tukidydes postanawia rozstrzygnąć ten spór obiektywnie, przez rozróżnienie przyczyn bezpośrednich wyprzedzających wojnę od przyczyny prawdziwej. W jego opinii prawdziwą przyczyną wojny między antycznymi mocarstwami, Atenami i Spartą, nie był żaden lokalny konflikt zbrojny wyprzedzający wojnę, lecz był nią „wzrost potęgi ateńskiej i strach, jaki to wzbudziło u Spartan”. Zdanie to wyraża słynną „pułapkę Tukidydesa” i ma charakter uniwersalnego twierdzenia, które można odnieść do naszych czasów. Mocarstwa wpadają w pułapkę, ponieważ dochodzi między nimi do wyniszczającej je wzajemnie wojny, której powodem jest subiektywne uczucie strachu jednego z nich przed wzrostem potęgi drugiego.
Polityka wielkich mocarstw
Z natury ludzkiej wynika obawa o nasze bezpieczeństwo i stąd bierze się dążenie do potęgi oraz konieczność prowadzenia podobnej polityki przez wielkie mocarstwa, bez względu na to, czy będą nimi Ateny, Sparta, USA, Rosja czy Chiny. Wszystkie one będą zachowywać się podobnie broniąc swej racji stanu i realizując swoje interesy. Wszystkie będą się starać powiększyć swój stan posiadania, budząc reakcję i napotykając na opór innego mocarstwa. Czy więc wpadniemy w pułapkę Tukidydesa i dojdzie do dalszej eskalacji konfliktu zbrojnego na Ukrainie, a wojna między USA i Chinami jest w przyszłości nieunikniona? Badacz amerykański, Graham Allison, zanalizował podobne sytuacje z historii. Na szesnaście przypadków wzrostu potęgi jednego mocarstwa wobec drugiego, dwanaście zakończyło się wojną. Mamy więc dziś do czynienia ze skrajnie niebezpieczną sytuacją konfliktu zbrojnego między mocarstwami.
Wojna peloponeska i zaangażowani w nią aktorzy to mikro świat, w którym nie ma jeszcze tak doskonałej jak obecnie technologii zniszczenia, zagrażającej kontynuacji cywilizacji ludzkiej i przyszłości życia na ziemi. W porównaniu z ludźmi z przeszłości, jesteśmy wyposażeni w nowoczesne technologie, ogólnie lepiej wykształceni, ale jako ludzie, wraz z ich cnotami i wadami, jesteśmy w swej istocie tacy sami. Mamy tendencje do szybkiego zapominania lekcji z historii i mimo wykształcenia nadal kierowani jesteśmy bardziej emocjami, niż rozumem. Powoduje to, że, ludzie współcześni mogą zachować się podobnie prymitywnie jak Ateńczycy i Spartanie z okresu wojny peloponeskiej i w konsekwencji, godząc się na wojnę zgotować sobie podobną klęskę, choć na wiele większą skalę i o wiele większych konsekwencjach dla siebie i całej ludzkości. Sposobem zaradczym jest ostudzenie emocji i realistyczne spojrzenie na rzeczywistość.
Wymogi realizmu politycznego
Realizm polityczny stoi na stanowisku, które prosto wyraził Carl von Clausewitz: „wojna jest kontynuacją polityki innymi środkami”. Oznacza to, że wojen nie prowadzi się dla honoru, dla zyskania pochwały u sojuszników, dla zabawy, czy dla jakiegokolwiek innego powodu poza powodem politycznym. Jeżeli państwo nie może zrealizować swego celu politycznego drogą pokojową, czyli zapewnić sobie bezpieczeństwa lub odpowiedniej pozycji na arenie międzynarodowej, to w ostateczności może uciec się do wojny. Pomimo prób ich delegalizacji, wojen nie da się usunąć, gdyż jak uważają realiści, z uwagi na istotne interesy państw, będą one zawsze towarzyszyć dziejom ludzkości. Jednakże, z uwagi na zniszczenie, śmierć i cierpienie jakiego dokonuje, a także wielkie ryzyko z nią związane, wojna we współczesnym świecie powinna być ostatecznością, kiedy środki pokojowe, a w szczególności możliwości dyplomatyczne i ostrzeżenia kierowane wobec innych państw zostają wyczerpane i nie przyniosą oczekiwanego rezultatu.
Aby jednak jakakolwiek wojna została podjęta, musi ją poprzedzać dokładna, racjonalna kalkulacja sił, z których wynika możliwość zwycięstwa. Celem wojny jest bowiem zwycięstwo, a nie jakakolwiek, nawet honorowa, przegrana. Kiedy wojna nie rokuje nadziei na zwycięstwo, powinna być ona przerwana z uwagi na koszty ludzkie i zniszczenie kraju. Najlepiej przerwać wojnę w takim momencie, który daje stronie słabszej możliwe najlepsze warunki negocjacji pokojowych. Kontynuowanie wojny bez możliwości wygranej jest aktem samobójczym i nieracjonalnym, za który odpowiedzialność moralna spada zarówno na agresorów, jak i na obrońców. Pojedyncza osoba może się zdecydować, aby zginąć w obronie swojego honoru lub swych ideałów. Na śmierć nie może sobie jednak pozwolić żadne państwo, którego zadaniem jest trwać oraz zapewnić obywatelom bezpieczeństwo i możliwość osobistego rozwoju, a nie skazywać ich na cierpienia i utratę życia w wojnie nie dającej szans na wygraną.
Dialog melijski i współczesne analogie
Realistyczny wymóg kalkulacji sił jest przedstawiony przez Tukidydesa w dialogu melijskim, który można porównać do debaty między realizmem politycznym i idealizmem. Dialog traktuje o wydarzeniach z roku 416 p.n.e., kiedy Ateny najechały formalnie neutralną, chociaż sprzymierzoną ze Spartą, wyspę Melos. Tą sytuację agresji Aten na Melos możemy porównać z sytuacją najazdu Niemiec hitlerowskich na Polskę w 1939 roku lub z agresją Rosji na Ukrainę w 2022 roku. Znajdziemy tu wiele analogii. Melijczyków (Polaków, Ukraińców) cechuje bowiem męstwo, honor oraz miłość ojczyzny. Stwierdziwszy, że kapitulacja byłaby aktem tchórzliwym i haniebnym, Melijczycy (Polacy, Ukraińcy) dokonują wyboru jakiego dokonali wcześniej, za czasów Temistoklesa sami Ateńczycy, kiedy okazując ogromną odwagę, zdecydowali się prowadzić wojnę z silniejszą od nich Persją.
Tego jednak, czego Melijczykom brakuje i co nie daje im szans na wygraną, to „znajomość rzeczy, która pozwala raczej z pewnością niż nadzieją patrzeć w przyszłość”. W swoich działaniach kierują się raczej nadzieją, niż trzeźwą kalkulacją swych sił, pozwalającą w sposób obiektywny ocenić zdolności obronne i możliwość zwycięstwa. Odwołują się do sprawiedliwości, której nikt nie słucha i wołają o pomoc z zewnątrz, która nadejść nie może (tak jak brak faktycznej pomocy dla Polski ze strony Francji i Wielkiej Brytanii w 1939 lub brak wystarczającej pomocy militarnej dla Ukrainy ze strony NATO obecnie). Są waleczni, ale politycznie naiwni. Przyjmują postawę bohaterów w obliczu wymogów racji stanu wielkiego mocarstwa, dla którego, z uwagi na ich położenie strategiczne i dążenia do sojuszu z konkurencyjnym mocarstwem, stanowią niebezpieczeństwo egzystencjalne. Ich idealizm doprowadza do tragedii narodowej, jaką jest śmierć walczących, męczeństwo cywilów i kompletne zniszczenie ich kraju.
Skłonność do snucia iluzorycznych planów, nie znajdujących oparcia w rzeczywistości, oraz kierowanie się emocjami są charakterystyczne dla mas ludzkich, o ile nie są one poddane odpowiedniemu kierownictwu politycznemu. Kompetentni przywódcy państw powinni się charakteryzować właściwym rozpoznaniem sytuacji oraz rozsądkiem pozwalającym im dobrze ocenić siły państwa, aby nie narażać swego kraju na zbędne ryzyko. Idealizm polityczny tych przywódców, którzy przez brak odpowiedniej kalkulacji sił w obliczu agresji i przez walkę obronną dla samego honoru i nadziei na zwycięstwo skazują swoich obywateli na cierpienie i śmierć, jest dla Tukidydesa politycznie bezużyteczny i traktowany powinien być jedynie jako ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń. Wszystkie szlachetne aspiracje Melijczyków obracają się w gruzy, ponieważ nie rozumiejąc realiów polityki opartej na sile, nie potrafią zapewnić sobie bezpieczeństwa i z uwagi na swą słabość pójść z agresorem na rozsądny kompromis. Ich bohaterstwo i wysiłek zbrojny jest jedynie częścią gry jaką toczą między sobą mocarstwa.
Potrzeba realizmu i profesjonalnej dyplomacji
Sytuacja wojenna demoralizuje ludzi oraz degeneruje ich umysłowo zastępując emocjami myślenie racjonalne. Jak pisze Tukidydes, niszcząc nasze normalne życie, wojna jest „brutalnym nauczycielem [zła] kształtującym namiętności tłumu”. Prowadzi do niej często sztucznie wywoływana wrogość. Indoktrynacja wrogością powoduje, że nawet drobne nieporozumienia są potęgowane, a nienawiść i ryzyko eskalacji konfliktu wzmacniane. Od wojny może przestrzec nas lekcja z historii, która pokazuje jej bezsens. Jest nią wojna peloponeska ukazana przez Tukidydesa. Nie tylko zakończyła się przegraną i zniszczeniem Aten, ale jej efektem była również demoralizacja społeczeństwa ateńskiego, intensyfikacja walk partyjnych i radykalizacja demokracji ateńskiej. Spróbujmy więc wyciągnąć z tej lekcji historycznej odpowiednie wnioski.
Aby się przed wojną obronić i aby była ona rzeczywiście ostatecznością, należy rzetelnie się zastanowić nad brakiem korzyści z działań wojennych, odrzucić czynnik emocjonalny, dokonać racjonalnej kalkulacji sił oraz bilansu strat, zastanowić się nad wynikającą z wojny ludzką tragedią oraz przestrzec przed grożącą nam demoralizacją i upadkiem cywilizacyjnym. Dotyczy to eskalacji obecnego konfliktu zbrojnego na Ukrainie, gdzie zderzają się interesy rosyjskie i amerykańskie oraz możliwej wojny między USA i Chinami o globalną dominację.
Odnosząc się do tych współczesnych zagrożeń, należy stwierdzić, że w dzisiejszej sytuacji możliwości użycia zaawansowanych technologii masowego rażenia oraz całkowitego zniszczenia ludzkiej cywilizacji i życia na ziemi, pokój osiągnięty dzięki realizmowi politycznemu oraz profesjonalnej dyplomacji jest jedyną rozsądną opcją. Jeśli amerykańscy, rosyjscy i chińscy przywódcy będą nadal kontynuować realpolitik, bez próby podjęcia dialogu i kompromisu, grozi nam pułapka wojny światowej. Ale jeśli zdamy sobie sprawę, jak katastrofalna może być taka wojna i zrozumiemy dlaczego podobne rywalizacje kończyły się wcześniej tragedią, współcześni politycy powinni pójść w ślady tych mężów stanu z przeszłości, którzy byli na tyle rozumni, by nie doprowadzić do konfliktu między mocarstwami lub w porę go zakończyć
W. Julian Korab-Karpowicz jest profesorem Uniwersytetu Opolskiego. Zajmuje się filozofią polityczną oraz teorią stosunków międzynarodowych. Opracował dwa projekty pokoju – na Półwyspie Koreańskim i na Bliskim Wschodzie. Jest autorem „Harmonii społecznej", „Traktatu polityczno-filozoficznego” i innych książek przetłumaczonych na kilka języków oraz laureatem nagrody Osobowość Roku Polski 2020 w kategorii Nauka.