We wtorek białoruski przywódca wziął udział w spotkaniu dotyczącym sytuacji politycznej i społecznej na Białorusi. W trakcie rozmów, polityk zabrał też głos w sprawie relacji na linii Mińsk-Kijów. Łukaszenka twierdzi, że Ukraina proponuje podpisanie paktu o nieagresji i jednocześnie krytykuje ukraińskie władze, za działania obronne, organizowane przez Kijów.
– Nie wiem po co Ukraińcom to potrzebne. Z jednej strony proszą nas, abyśmy pod żadnym pozorem nie walczyli z Ukrainą, nie przerzucali tam naszych sił – tłumaczy Alaksandr Łukaszenka. – Z drugiej strony przygotowują wybuchową mieszankę, uzbrajają bojowników, którzy stanowią potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Białorusi – mówił polityk.
Wołodymyr Zełenski odniósł się do oświadczenia Białorusi w sprawie propozycji podpisania "paktu o nieagresji" z Ukrainą. – Nie zamierzamy atakować Białorusi i nigdy nie mieliśmy takich intencji – zaznaczył prezydent Ukrainy. Dodał, że to pokojowe przesłanie "to jest główny sygnał od całego narodu ukraińskiego do narodu białoruskiego".
Białoruś szykuje się do wojny? Niepokojące doniesienia
Tymczasem kilka dni temu białoruska dziennikarka Natalia Radina podała, że armia Alaksandra Łukaszenki może w lutym dołączyć do rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Radina powołuje się na swoje źródła w białoruskiej armii. Jak przekonuje jej kraj może niedługo wejść do wojny. Żołnierze już w lutym mogą zostać wysłani na front.
Jej zdaniem rozkaz o rozpoczęciu może przyjść bez wcześniejszych zapowiedzi, w ostatniej chwili. – Przede wszystkim armia białoruska może wziąć udział w rosyjskiej inwazji na Ukrainę w celu odwrócenia uwagi sił ukraińskich od innych obszarów, na których Rosja planuje rozpocząć działania ofensywne. Po drugie: siły białoruskie mogą dokonać inwazji na Ukrainę z terytorium Rosji – stwierdziła.
Czytaj też:
Zmiany w rosyjskiej armii. Putin pozbył się słynnego dowódcy