Otóż, jak informował niedawno portal DoRzeczy.pl, biskupi anglikańscy mają rozpocząć debatę na temat „języka neutralnego płciowego”, który miałby być stosowany już w tym roku. Wspaniałe, nieprawdaż? Szykuje się, kolejny już raz, przekraczanie granic postępu czyli, krótko, prawdziwy dom wariatów. Więc może wystarczyłoby wzruszyć ramionami? Mógłbym obserwować debaty anglikanów bez emocji, w końcu nie moja to bajka, gdyby nie dwa smutne fakty.
Pierwszy to osobliwe dążenie ostatnich papieży, którzy starali się ile wlezie pokazać jedność ponad podziałami i ekumeniczno-dialogiczną bliskość z anglikanami. Nie da się ukryć, że swego rodzaju przełomem były tutaj najpierw działania Pawła VI a potem gesty i słowa Jana Pawła II. Co ciekawe, jeszcze w 1996 roku dostrzegał on problem zmian w anglikanizmie. We wspólnym dokumencie z arcybiskupem Canterbury, obok typowej ekumenicznej nowomowy pojawiła się trzeźwa ocena: „także udzielanie święceń kapłańskich i biskupich kobietom w niektórych prowincjach anglikańskich coraz wyraźniej staje się przeszkodą dla pojednania i stwarza nową sytuację. Z tego względu na obecnym etapie naszej wędrówki może być wskazane przeprowadzenie kolejnych konsultacji na temat tego, jak ma się dalej rozwijać relacja między Wspólnotą anglikańską a Kościołem katolickim”. Jak widać odpowiedzią miały być „kolejne konsultacje”. Ale już cztery lata później, mimo, że anglikanie coraz szybciej brnęli w rewolucję lub, jak to woli, „wędrowali”, polski papież zaprosił anglikańskiego arcybiskupa na uroczystość 2000-lecia chrześcijaństwa do Rzymu. Jan Paweł II wraz z prymasem anglikańskim George’em Careyem, arcybiskupem Canterbury otworzył Drzwi Święte rzymskiej bazyliki Św. Pawła za murami podczas nabożeństwa ekumenicznego w Roku Jubileuszowym, 18 I 2000. Było to o tyle szokujące, że zgodnie z teologią katolicką, prymas anglikański jest po prostu świeckim.