Kto dolał paliwa opozycji?

Kto dolał paliwa opozycji?

Dodano: 
Protest przeciwko reformie sądownictwa
Protest przeciwko reformie sądownictwa Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Choć od przedstawienia przez prezydenta projektów ustaw o reformie sądów minęło już kilka dni, a obie strony sporu w łonie obozu Dobrej Zmiany wykonały pewne pojednawcze gesty, to część elektoratu partii rządzącej nadal jest, jak się wydaje, rozczarowana ostatnimi decyzjami Andrzeja Dudy.

Zarzutów jest wiele. Nie tylko lipcowe weto i ogłoszone w poniedziałek prezydenckie projekty, ale również kwestie związane ze współpracownikami prezydenta. Mec. Królikowski, Paweł Soloch, Krzysztof Łapiński – to osoby kontrowersyjne dla co najmniej części elektoratu PiS. Jednak nie ulega wątpliwości, że to kwestia sądów jest kluczowa i jak bumerang powraca tutaj sprawa lipcowego weta. Zgłoszonego oficjalnie ze względów merytorycznych, proceduralnych, jednak przypadkowo czy nie, w okresie kulminacji protestów „w obronie sądów”, co siłą rzeczy „dodało paliwa” protestującym. I należało wziąć to pod uwagę.

Wraca tym bardziej, że, o ile w lipcu można było powiedzieć „zobaczymy, co zaproponuje Andrzej Duda”, to teraz już wiadomo, że te propozycje wielu wyborcom PiS się nie podobają. Pobieżny przegląd choćby Twittera wskazuje, że mamy do czynienia z daleko idącym rozczarowaniem. Podejrzeniem, że prezydent, czy to celowo, czy też w wyniku karygodnego błędu, zaczął działać na rzecz tzw. „totalnej opozycji”. Wskazuje się, że, mając większość parlamentarną i rząd, nie należy ustępować przed przeciwnikami, gdy na ustępstwie i tak się nic nie zyska.

Pierwszy raz

A przecież nie jest to pierwsze tego rodzaju ustępstwo. Pamiętacie Państwo, kto mówił, że „protest nauczył nas pokory”? Tak, Jarosław Gowin. O jaki protest wtedy chodziło? Tak, o utrzymanie możliwości legalnego dzieciobójstwa. Wówczas PiS swoim faktycznym sprzeciwem wobec pełnej ochrony życia w istocie poparł „Czarny Protest”. Teraz sama partia rządząca, czy też jej zwolennicy (wówczas zarzucający obrońcom życia wręcz chęć obalenia Dobrej Zmiany) udowadniają, że szereg argumentów, którymi wówczas racjonalizowano tamtą decyzję, to argumenty fałszywe. Argument poparcia społecznego? Na Andrzeja Dudę głosowali raczej zwolennicy reformy sądów niż przeciwnicy. Na PiS głosowali raczej zwolennicy ochrony życia niż przeciwnicy. Twierdzenie, że sprzeciw wobec pełnej ochrony jest korzystniejszy z punktu widzenia poparcia sugeruje, że więcej jest osób, które chcą głosować na PiS, ale możliwość dzieciobójstwa jest dla nich tak ważna, że właśnie przez jej zakaz nie zagłosują po raz drugi, niż osób, dla których ochrona życia jest sprawą fundamentalną. Argument „przyjdą przeciwnicy i wykorzystają, żeby pogorszyć” (przy okazji obrony życia określany również mianem „efektu wahadła”)? Implicite zakłada, że Budka lub Nowicka, mając tę hipotetyczną możliwość szkodzenia, czyli będąc u władzy, mogąc czy to przywrócić Najlepszą Kastę, czy wprowadzić dzieciobójstwo na życzenie, wzruszą się, że Dobra Zmiana naiwnie zrezygnowała ze swojego, i zmienią swoje zamiary. Czy to rozsądne?

„Ale projekt Ordo Iuris nie był projektem PiS-u”. Tym gorzej dla PiS-u. Środowiska pro-life nie bez racji oczekiwały, że pełna ochrona życia będzie częścią Dobrej Zmiany. Parlamentarzyści PiS głosowali za życiem w poprzednich kadencjach, wiadomo również, że elektorat partii rządzącej jest raczej przeciw „aborcji”. To bezczynność Prawa i Sprawiedliwości wymusiła złożenie projektu, któremu poparcia udzieliło, przypomnijmy, blisko pół miliona osób. Dla porównania na PiS głosowało 5,7 mln. Zakładając racjonalnie, że 80% podpisów złożyli głosujący na partię Jarosława Kaczyńskiego, zaś faktycznie za pełną ochroną życia może być znacznie więcej wyborców, ustępstwo wobec „Czarnego Protestu”, to ryzykowanie kilkunastoma jeśli nie kilkudziesięcioma mandatami poselskimi.

Paliwo dla ulicy (i zagranicy)

I nie tylko. Ówczesny błąd natychmiast prawidłowo zdiagnozowała – i wykorzystała – ulica i zagranica. W zachodnich mediach przychylnych „totalnej opozycji” otwarcie pisano, że „sukces” to sygnał, że tak właśnie należy „walczyć z PiS-em”. Jeśli prezydent miałby dolać „totalnym” paliwa w lipcu czy obecnie, to kto im go dolał wcześniej, na czyim paliwie (między innymi) „jechały” protesty „w obronie sądów”?

Rok temu mówiono, że to właśnie brak ustępstw może doprowadzić do upadku Dobrej Zmiany. Wręcz oskarżano projektodawców o taki cel. Znów strzelając do własnej bramki. Projekt zgłosił Instytut Ordo Iuris, którego Centrum Interwencyjnej Pomocy Prawnej od lat czynnie wspiera rodziny przed przemocą instytucjonalną (mając 100% skuteczności jeśli chodzi o obronę na sali sądowej przed odebraniem lub ograniczeniem praw rodzicielskich). W tym samym kierunku już na początku kadencji zaczęła działać nowa ekipa w Ministerstwie Sprawiedliwości. Na rzecz tego samego elektoratu, zwykłych Polaków, przez dziesięciolecia w ten czy inny sposób „wykluczanych” w interesie Układu.

Jeśli prawdą jest to, że nie należało zmieniać projektu reformy sądów w taki sposób, by siłą rzeczy wzmocnić przeciwnika, to również nie należało go wzmacniać oporem przeciw pro-life. I może warto naprawić ten błąd, zanim naprawdę się zemści.

Autor: Krzysztof Jasiński
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także