Ten tekst powinien boleć tak mocno, jak boli polewanie wrzątkiem ciała, jak piecze skóra parzona przez rozgrzany piec, jak pięść dorosłego wymierzona w twarz dziecka. Kogo? Wszystkich, którzy od lat godzą się na zarządzanie państwem na zasadzie „dekretów” tworzonych szybko, na polityczną potrzebę odpowiedzi na emocje wzburzonego tłumu. Rozsądna polityka powinna w oparciu o fakty szukać najlepszych rozwiązań i wprowadzać je w życie, by zmniejszały problem, który trzeba rozwiązać.
Czy w sprawie katowanych dzieci możemy zbudować taki system? Jak powinien wyglądać? I dlaczego taka dyskusja w ogóle się nie toczy – za to w mediach zajęliśmy się np. tym, że za pogrzeb skatowanego Kamila z Częstochowy ksiądz otrzymał 800 zł?
NIE TYLKO KAMIL
Ośmioletni Kamil mieszkał w Częstochowie. Jego rodzina zajmowała lokal socjalny. Rodzina, czyli oprócz mamy i ojczyma, także ciocia Kamila z mężem i dziećmi. 3 kwietnia przyszedł odwiedzić go jego biologiczny ojciec. Zobaczył pobite i poparzone dziecko. Zawiadomił służby. Było tak źle, że zamówiono śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który zabrał zmaltretowanego
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.