Czy to jest strach przed Moskwą? Czy tylko przeszacowanie jej wpływów? Prawdę mówiąc nie jest najważniejsze czy to pierwsze czy drugie, bo liczy się efekt. A ten jest taki, że Austria w praktyce jest jednym z najbardziej prorosyjskich państw Unii Europejskiej. Tak, oczywiście mamy Bułgarię z prorosyjskim prezydentem Rumenem Radewem i stu kilkudziesięcioletnią historią specjalnych relacji rosyjsko-bułgarskich, w których prawosławna Rosja występowała jako obrońca prawosławnych Bułgarów przed muzułmańską Turcją. Jest Cypr, gdzie jeszcze niedawno wychodziło kilka rosyjskich gazet (sic!) i gdzie masa Rosjan po prostu mieszka, a Cypr cieszy się z dochodów z tego płynących (jednoczy ich też wspólna, prawosławna religia). I możemy tu jeszcze wymieniać kraje największe jak Niemcy i Francja i znacznie, mniejsze, jak Węgry, które na pewno uniknęły, mówiąc Romanem Dmowskim „choroby na Moskala”. Jednak Austria jest „Top of the top”. To nie przypadek, że dwóch kanclerzy tego kraju i to z dwóch przeciwnych politycznych stron: jeden chadek (Wolfgang Schuessel), a drugi socjalista (Christian Kern) znalazło robotę, już po zakończeniu kanclerskiej misji, we władzach rosyjskich spółek (pierwszy w Lukoilu,drugi w Rosyjskich Kolejach Państwowych), gdzie zarabiali kokosy. A dodatkowo trafiła tam również była minister spraw zagranicznych Austrii Karin Kneissl, z którą na jej, bardzo późnym skądinąd, weselu w Wiedniu w 2018 roku tańczył sam Władimir Władimirowicz Putin. Obydwaj ekskanclerze ulegli presji międzynarodowej opinii publicznej i wycofali się z etatów w Rosji, ale Frau Kneissl bynajmniej nie.
W Austrii systematycznie, miesiąc w miesiąc o 1-2 punkty procentowe rośnie odsetek tych obywateli, którzy nie chcą kolejnych sankcji na Rosję, albo nawet chcą wycofania się z niektórych dotychczasowych. Najbardziej przyrasta procent tych, którzy są przeciwni wysyłaniu przez UE broni Ukrainie (sama Austria jako państwo neutralne, podobnie jak Irlandia i Malta robić tego nie może).
Czemu o tym piszę? Ponieważ nie jest to artykuł o historii tylko o współczesności. Oto bowiem Austria dalej importuje na potęgę rosyjski gaz, a najważniejszy austriacki bank Raiffeisen Bank jest beneficjentem szczególnych relacji z Moskwą. Pisał o tym w ostatnim numerze brytyjski „The Economist”.
Wspominam o tym, bo gdy zarzucamy Niemcom i Francji, że tak naprawdę chcą powrotu – po zakończonej wojnie czy choćby po zawieszeniu broni – do swoich specjalnych relacji z Rosją, to pamiętajmy, że austriacka żaba też podsuwa kowalowi swoją nogę.
Czytaj też:
Nad Bosforem bez zmian
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze